piątek, 7 września 2012

Rozdział 11



Z punktu widzenia Toma


Dziewczyny poszły znowu o czymś gadać. Nie wiem ile tak można, ale one chyba pobijają rekord. Przypomniało mi się o co prosiła mnie Alex. Zobaczyłem, że młody siedzi na fotelu i o czymś myśli. Podszedłem do niego.
- Możemy pogadać?
- No dobra. Gdzie?
-Jak chcesz możemy nawet tu.
- Niech ci będzie. To dawaj.
- Czujesz coś do Alex? Ale tak bez wygłupów młody.
- Czemu mi się o to pytasz?
- Alex jest moją przyjaciółką i nie chce, żebyś ją zranił.
- Eh… no dobra. To może chodźmy do kuchni, bo tam chyba nikogo nie ma.
Zmieniliśmy nasze miejsce do rozmowy. Rozsiadłem się wygodnie na krześle, Nathan oparł się o blat stołu.
- Słuchaj. „Zaczarowała” mnie już tym swoim wyglądem już w pierwszy dzień, kiedy ją poznałem. Ona ma w sobie coś innego. No zakochałem się w niej i tyle.
- Dobra, więcej mi nie mów, bo i tak nie zrozumiem. Weź z nią teraz pogadaj.
- Przecież jest z Naresshą.
- No i co… poproś ją, żeby zeszła na dół. – uśmiechnąłem się i machnąłem ręką.
-Masz racje.
- Mam nadzieje, że Alex jest w dobrych rękach…? – wstałem z krzesła i szykowałem się już do wyjścia z kuchni.
- No jasne.
 Wyszedłem. Nathan za mną, od razu poleciał na górę. Ja ciągle myślałem nad moim spotkaniem z Kelsey. Ciekawe czy mnie polubi…


Z punktu widzenia Nathana

Poleciałem jak poparzony na górę. Domyśliłem się, że będą siedziały w pokoju Sivy, więc zapukałem.
- Proszę. – odpowiedziały.
- Mogę porwać Alex?
- Po co? – spytała z uśmiechem Naressha.
- Nie ważne. To mogę?
- No dobra, to idź już. – uśmiechnęła się i popchnęła Alex na mnie. Już chciałem wyciągnąć ręce, ale utrzymała równowagę.
-Aha… Chłopacy cię wołają. – przypomniało mi się, żeby nie została sama.
Wyszliśmy razem z pokoju. Uśmiechała się do mnie. Właśnie do tego wyrazu jej twarzy miałem słabość. Patrząc na nią nie myślałem już o niczym innym.
- Dziękuje za pożyczkę. – powiedziała i wyciągnęła rękę przede mnie. – Masz.
 -No przestań. To jest prezent…
- Nie! Bierz to!  
-Serio?
- No. – uśmiechnęła się.
- Po co?
- No, bo oddaje ci kasę.
- Ale ja nie chce.
-Nie rób mi na złość.- wkurzyła się trochę.
- A czy robię ci na złość…? – zaśmiałem się.
-Taaak…
-Nijeee…
-Taak…
Złapałem ją w pasie i „wrzuciłem” ją sobie na plecy.
- Chłopaku, co ty robisz?
- Robię ci na złość.
-Teraz mi nie robisz na złość. – zaśmiała się.
- Niee…?
- Nie.
Poszliśmy tak na taras. Postawiłem ją na ziemi, szybko uciekłem do domu, a Alex zamknąłem na tarasie.
- Nie jest źle. – uśmiechnęła się przez szybę. – Na świeżym powietrzu zawsze zdrowiej. – wypluła na mnie język.
- Ale chmury coś niezdrowo wyglądają… - uniosłem brwi.
- Zobaczysz, jeszcze za mną zatęsknisz! – zaśmiała się.
Nie minęło 5 minut.
- Już tęsknie. – dobra, nie będę jej tak zamykał, bo co sobie może pomyśleć. – Dobra, otworze ci… - i otworzyłem.
- Nie wejdę do środka, dopóki nie weźmiesz tej kasy.
- No to widać, że sobie tu posiedzimy.
No i nagle zaczęły spadać kolejno krople deszczu.
- Teraz chyba wejdziesz…
- Boisz się deszczu?
- Tak i ty powinnaś bardziej.
- Yyym.
-Rozumiem, mamy głosować na ciebie jako miss mokrego podkoszulka… Spoko, uszanuje każdą decyzje.
- W sumie to masz racje. – dziewczyna od razu wstała, a ja się zaśmiałem w duchu.  
Kiedy szliśmy do mojego pokoju Alex szła za mną i chyba coś knuła. Poczułem, że ktoś mnie łapie za tyłek ( ale bez skojarzeń xD), a nie, to nie tyłek, tylko TYLNIA KIESZEŃ.
- Ey, co ty? Mówiłem ci coś na temat tej kasy!
- Nathan!
- Oj no dobra, to za tą kasę postawisz mi… hym… na przykład… kolacje?
- Okej. – znowu na jej twarzy pojawił się uśmiech.  
Postanowiłem zmienić temat.
- Gadałem z Tomem i chciałbym ci coś powiedzieć. – złapałem ją za rękę. – Nigdy w życiu nie spotkałem takiej dziewczyny jak ty.


Z punktu widzenia  Alex

- Nigdy w życiu nie spotkałem takiej dziewczyny jak ty. – powiedział.
O Boże, o co mu chodziło. Czy naprawdę mu się spodobałam?
- Nie wiem co mam powiedzieć. – wyjąkałam.
- Chodzi o to, że strasznie mi się podobasz. Jesteś wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju.
- Naprawdę, podobam ci się?
- Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek spotkałem.
- Bez przesady, na pewno nie.
I wtedy poczułam jego wargi na moich. Znowu to cudowne przeżycie. No masakra. Moje ciało trzęsło się jak galareta, gdyby nie to, że przyciągnął mnie do siebie, na pewno przewróciłabym się.
 - Teraz mi wierzysz?
 -Chyba tak. – serce waliło mi tysiąc razy na minutę, jak nie więcej. 
- Nigdy nie miałem dziewczyny na serio, ale do ciebie czuje… coś mnie do ciebie przyciąga. Uwielbiam na ciebie patrzeć, uwielbiam jak się śmiejesz.  Jednym słowem ZAKOCHAŁEM się w tobie. Kiedy ujrzałem cie, jak stałaś w korytarzu obok Toma… to było jak… jakbym zobaczył anioła, który zleciał z nieba.
Tą swoją przemową zbił mnie z pantałyku.
- Ja… ja nie wiem co powiedzieć mam. Nikt nigdy nie porównywał mnie do reklamy Axe. – zaśmiałam się.
-To właśnie ktoś już ci to powiedział. – także się uśmiechnął. - Zrozumiem jak mnie nie zechcesz, ale wiedz, że będę czekał na ciebie… - zamknęłam jego usta palcami. Pozwoliłam na to, żeby objął mnie. Pocałowałam go. Razem rzuciliśmy się na jego łóżko. Zaczął całować mnie delikatnie po szyi. W tym momencie byłam w raju.
O tak… Nigdy jeszcze nie czułam czegoś podobnego. Byłam z Jakubem, Norbertem i Maciejem, ale teraz wiem, że w ogóle nie darzyłam ich żadnym uczuciem. Zresztą, oni byli ze mną tylko dla tego, że inne laski wokół nich były zajęte. Nikt z nich nie wytrzymał ze mną nie dłużej jak 3 miesiące. Przeszkadzało im to, że ciągle łażę z lustrzanką i co mi się na drodze nadarzy, fotografuje.
Ktoś zapukał do drzwi.
- Alex? Możesz zejść za minutkę na dół? Musisz mi pomóc. – szybko ocknęłam się. Kurde, że też w tej chwili, akurat w tej chwili Naressha musiała przyjść po mnie. Spojrzałam na Nathana. Uśmiechnął się i pogłaskał mnie po policzku.
- Przepraszam. – powiedziałam do niego. – Już idę. – odpowiedziałam koleżance.
-Nic się nie stało. – potwierdził. – To ja może też pójdę.
Wyszliśmy razem z pokoju.
- Musisz nam pomóc. – załapała mnie za rękę Naressha.
 -Coś się stało.
- Musisz przetłumaczyć Jay’owi do rozumu, że jak idzie na randkę to wypada ubrać się elegancko, ale nie bez przesady.
- To jak chciał się ubrać.
- No w garnitur.
- No ty chyba dobrze.
- Alex. Na pierwszą randkę?
- Nie wiem, nie byłam nigdy na randce w restauracji.
-Oh. No nic. Ale błagam zrób to dla mnie. Przekonaj go. Mnie nie chce posłuchać.
- No dobra, zrobię co się da.
Nathan zaśmiał się.
Byliśmy już na dole. Ym… zawsze podobali mi się chłopcy w garniturach, jak i w luźnych ciuchach.
- James, gdzie idziesz?
- Na randkę. A co?
- Gdzie?
- Do restauracji.
- To czemu masz garnitur?
- No bo idę do restauracji.
 - A nie wystarczyłaby tylko koszula?
- No nie wiem, tak sądzisz?
- No tak sądzę, bo pomyśl tylko… Zakładam, że dziewczyna założy sukienkę, ale nie balową, tylko najzwyklejszą sukienkę. Wtedy ty będziesz wyglądał przy niej jak elegancik.
- No może i masz rację. Dobra, założę koszulę.
Naresshy gęba opadła.
- Jak to zrobiłaś? – szepnęła.
- Normalnie. Się trochę filmów ogląda. – odpowiedziałam.
- Chociaż ty mnie rozumiesz.
- E tam… kazałaś, to zrobiłam. – machnęłam ręką.
- Ja też się już będę szykował, bo jest czwarta, a na piątą jestem umówiony. – wspomniał Tom.
-To wy gdzie idziecie? – spytałam.
- Do klubu. – odpowiedział.
- To się wyszalej. I pamiętaj co ci mówiłam. – mrugnęłam mu okiem.
- A ty Maximilian? – spytałam.
- Zaprosiłem Kate tutaj.
- Aaa… - uśmiechnęłam się. 
- Jeżeli nie masz nic przeciwko temu, to może pójdziemy do ciebie? – zapytał Nath.
- Jak chcesz…– uśmiechnęłam się.
- A wy gdzie idziecie? – zaciekawiła się Naressha.
- Do mnie. – odpowiedziałam.
- To chodźmy teraz. Tylko poczekaj, przebiorę się. – powiadomił mnie.
- Okej. Będę czekać.



***

- Już jesteś? – mama kuknęła zza futryny kuchni.
- No tak. – powiedziałam i weszliśmy głębiej. – Mamo to jest Nathan.
- Dzień dobry. – powiedział chłopak.
- Dzień dobry. – uśmiechnęła się.
- Taty jeszcze nie ma?
- Nie, tak za godzinę powinien być.
- To my pójdziemy do mojego pokoju.
W kuchni już nas nie było.
- Miła twoja mama.
Usiadł na kanapie. Nastała chwila niezręcznej ciszy, którą po kilku minutach przerwał chłopak.
- Nadal nie mogę w to uwierzyć, że cie poznałem.
- Ja nie wiem, co we mnie takiego interesującego jest. – powiedziałam z obojętnością.
-Choćby wszystko. – zaczął namiętnie wpatrywać się w moje oczy.
- Nie uważasz za dziwne fakt, że znamy się tylko kilka dni i już… jesteśmy razem?
- Ani trochę.
- Długo ze mną nie wytrzymasz. – zażartowałam.
- Niby czemu?
Tak porozmawialiśmy sobie trochę. Dowiedziałam się od Nata kilku nowych rzeczy.
Postanowiliśmy, że pójdziemy na tą kolację, co mam mu postawić. Wyszliśmy z pokoju.
- Dzień dobry. – Nathan od razu przedstawił się, gdy zobaczył ojca.
-Dzień dobry. – podszedł do chłopaka i uściskał mu dłoń. – Jesteś Nathan prawda?
- Tak. Nathan Sykes. – uśmiechnął się.
- Miło mi cię poznać Nathan.
- Mnie pana również.
- A wy gdzie się zbieracie? – odezwała się mama.
- Chcieliśmy wyjść na miasto.
- Po co… dalej, siadajcie do stołu.
- No ale…
- Dalej. – popędzała nas.
Ku mojemu zaskoczeniu rodzice byli grzeczni, jak nigdy dotąd. Pamiętam, jak przy Jakubie narobili wstydu. O kurde… wypytali go o wszystko, dosłownie. Dowiedzieli się więcej rzeczy niż ja.
Nathan nawet rozmawiał z moim ojcem. 

________________________________________

Dziękuje za Wasze miłe komentarze. :**

A rozdział się Wam chociaż podoba?
Gdyby były jakieś błędy to przepraszam. ;)

4 komentarze:

  1. podoba się i to bardzo <3
    już się nie mogę doczekać nexta ;P
    pisz już ;D
    szybciutko ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. I like iit ! ♥
    Boskie ^^
    James w garniaku :D
    Tylko żeby Tom do klubu w nim nie poszedł < lol 2 >
    Czekam na kolejny <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Huehue :D
    Sa razem! Yeah!
    Rozdzial cudny ;3
    Czekam na nexta :) weny ;*
    I dziekuje za dedyka pod poprzednim rozdzialem :)

    OdpowiedzUsuń