wtorek, 18 września 2012

Rozdział 12



-Masz zajebistego tate. – powiedział z radością Nathan.
- Serio?
- Jest świetny! Chciałbym mieć takiego!
- No dobra, jak uważasz. – uśmiechnęłam się. – Ciekawe jak idzie chłopakom…
- No sam jestem strasznie ciekawy.
- Nie wiem, czy opłaca się nam iść teraz na ta kolację. – zaśmiałam się.
- Może kiedy indziej. Mam pełny żołądek.
- Ja też.
Postanowiliśmy, że oglądniemy jakiś horror. Zaproponowałam ŚMIERTELNĄ ODWILŻ, nie wiem czemu, ohyda, blee.
Siedziałam obok Nathana. On objął mnie wokół szyi ramieniem. Od razu czułam się lepiej. W pewnych momentach to aż mnie otrząsało.
- Wszystko w porządku? – zaśmiał się Nath.
- Nooo. – powiedziałam z obrzydzeniem.
- Sama wybrałaś ten film.
- No wiem.
- To może włączymy inny?
- No nie, dobra.
- I tak nie oglądnę go do końca, bo będę śmiał się z ciebie.
- Haha. Bardzo śmieszne. – przymrużyłam oczy. – To co proponujesz?
- Ehmm… no nie wiem.
- A oglądałeś Sale Samobójców? Mam z angielskim tłumaczeniem.
- Dobra, może być. A to jest straszne?
- Nie, tylko jak „mój” Dominik umiera to chce mi się płakać. – zrobiłam smutną minę.
- No to jak chcesz to włącz.
Szybko poszukałam w laptopie filmu i włączyłam. Oczywiście, w między czasie pojawiły się takie komentarze jak: „On jest gejem?”, „Czekaj, bo nie rozumiem, przecież mówił, że jest gejem…” i  takie tam.
No i już „moja” końcóweczka filmu. Tak bardzo jej nie lubiłam. Jak zawsze pociekły mi łzy, a jestem naprawdę twardą dziewuchą, nie becze byle czego. Chłopak to zauważył. Przytulił mnie do siebie mocniej i pocałował moje czoło. Momentalnie spojrzałam się na niego i lekko uśmiechnęłam z takimi tam małymi łzami na twarzy. On uniósł rękę i wytarł palcami je palcami. Jeszcze nigdy nie spotkałam takiego faceta. Nigdy. Jeszcze nigdy się tak nie czułam. Nigdy. A teraz… on traktuje mnie jak jakąś królową… przynajmniej mnie się tak wydaje. W tym momencie jestem chyba najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Przynajmniej tak mi się wydaje. 
Film się skończył więc wstałam i wyłączyłam go. W ten czas, Nathana zainteresował mój tak jakby mały album, gdzie wklejałam swoje zdjęcia, pisałam swoje marzenia, opisywałam moje smutki i takie tam. Prowadziłam go już prawie 3 lata, bo od 15 roku życia.
- Co to jest? Wygląda jakbyś chciała uciec… - zapytał.
- To ma raczej prywatny charakter.
Z ciekawością przeglądał kolejne kartki.
- Czekaj. – zaglądnęłam do walizki, która leżała pod łóżkiem. Wyciągnęłam z niej stary aparat cyfrowy. No nie był taki stary, ale po prostu dawno go nie używałam. Podałam mu go do ręki. – Chętnie pooglądam zdjęcia w wykonaniu kogoś innego.
- Jedno zdjęcie mogę już zrobić. – włączył aparat, trzymał go cały czas obok siebie. Wtedy zbliżył się do mnie i słodko pocałował. Chyba nadusił przycisk, bo nagle po pokoju rozbłysk się flesz. – O, już mam, ale zaczekaj. – aparat ustawił naprzeciw mnie, ja się tylko uśmiechnęłam. Znowu błysk. – Teraz już mam dwa. – uśmiechnął się.
- Wiesz co?
- Co?
-To są najgorsze zdjęcia jakie kiedykolwiek widziałam. – powiedziałam dość poważnie, jednak wewnątrz powstrzymywałam się od wybuchu niepohamowanego śmiechu.
- Nie doceniasz mnie tak…?
- Ależ no co ty… Są nawet świetne…
- Taa… już ci wierze.
-Jesteś niemożliwy. – zaśmiałam się.
- A ty śliczna.
-Dobra, już mnie tak nie kłam.
- Yyy… to był raczej komplement. – uniósł brwi do góry i wygiął usta w uśmiechu. - Mam taką ochotę sobie potańczyć.       
- Oo… a tobie co się stało. – zdziwiłam się. – Wiesz, że jest 1.00 w nocy? A wiesz, że rodzice mnie teraz nie puszczą?
- A jutro? Może zostaniesz u nas na noc?
- W sumie, to czemu nie…
- A może zabierzemy ze sobą Naresshę i Sivę?
- No to dobra.
- To jesteśmy na jutro umówieni.
- No tak, ale tak teraz strasznie chce mi się tańczyć.
- A nie natańczyłeś się z miotełką?
- Ale ja chce z tobą. – zrobił smutasa, jak to ja nazywam.
- No biedaczek chce ze mną zatańczyć… No pacz.…
- Noo…
Do ręki wzięłam MP4.
- Masz. Nie wiem, czy ci się piosenki podobają.
Były tam najróżniejsze od klasyku ( który zawsze mnie uspakajał) do TECHO, ELECTRO, DAPSTEP’ U  i takie tam.
- Fajnych piosenek słuchasz.
 -Dzięki.
- A jedną nawet znam.
- Tylko jedną? Słabiutko…
- No na pewno więcej o uszy mi się obiło, ale tej śpiewaliśmy Coover. – podał mi słuchawki. Niemożliwe, oni mają Coover Example – Kickstarts?!
- Serio?
- No tak,
You want me to come over I got an excuse
Might be holding your hand but im holding it loose
Go to talk then we choke its like our necks in a noose
Avoid the obvious we should be facing the truth…
I ja przyłączyłam się do śpiewania.
- Start to think it could be fizzling out
Kinda shocked because I never really had any doubts
Look into your eyes imagine life with out ya…
-And the love kick starts again…
-Starts again…
I tak dalej.

- Ja jestem ciekawa jak „wygląda” wasz Coover.   
Nath podszedł do laptopa i na YT włączył mi.
-  Jest jeszcze bardziej świetny kiedy się na was patrzy. – zaśmiałam się.
-  Fajnie mi się z tobą śpiewa. – zmienił temat.
- No wiesz, lubię tą piosenkę…  - nie wiedziałam za bardzo co powiedzieć.
Podszedł i złapał mnie za rękę.  Zaczął śpiewać piosenkę, którą znałam. I to bardzo dziwne, bo „niby” ich nigdy nie słyszałam.  
-  The sun goes down
  The stars come out
  And all that counts
  Is here and now
  My universe will never be the same
  I'm glad you came…

- Znam tą piosenkę – Mashup Germany. – No tak, - remix. Zaśmiałam się.  - Szkoda, że dopiero teraz was poznałam.
- Teraz, albo nigdy. – uśmiechnął się.
Ja podeszłam bliżej niego i chciałam dać mu buziaka w policzek, ale nie udało się… ( w takim jakby stylu ). Uśmiechnęliśmy się do siebie. Wtedy po pokoju rozległo się ciche stukanie do drzwi.
- Proszę. – powiedziałam.
Mama weszła do środka.
- Ja już właśnie miałem iść… - zawstydził się Nathan.
- Teraz jest niebezpiecznie, ciemno… Uszykowałam ręcznik w łazience, Alex cie zaprowadzi.
- Właśnie, lepiej, żeby Nathan został tutaj. – wtrąciłam swoje cztery grosze. - Ja mam taki większy dres, na tobie będzie leżał jak ulał.- uśmiechnęłam się.
- To  ja już was zostawiam. – uśmiechnęła się mama. – Dobranoc.
- Dobranoc. – powiedzieliśmy jednocześnie.
Mama wyszła z pokoju.
- Masz naprawdę zajebistych rodziców.
- E tam, podlizują się, ale tak naprawdę nie wiem o co im chodzi. – zdziwiłam się. – Dobra. – złapałam go za rękę. – Chodź, zaprowadzę cie do łazienki. – uśmiechnęłam się.
Razem poszliśmy do wyznaczonego miejsca.
Pokazałam chłopakowi co gdzie leży – ręcznik, płyn, szampon, zapasową szczoteczkę i takie tam – a potem wróciłam do pokoju.
Rozłożyłam tapczan, wyciągnęłam swoją piżamę – spodnie dresowe i bokserkę z jakimś śpiochem na niej.
W oczekiwaniu na chłopaka usiadłam na łóżku i zaczęłam rozmyślać nad kilkoma ostatnimi godzinami. No bo jak to tak może być, że ja się naprawdę zakochałam? I nie wiem, czy dobrze zrobiłam, bo przecież on ma swoje życie – koncerty, fanki, studio. A może zakochał się we mnie, bo są wakacje. Co roku są wakacje, co roku można mieć kogoś innego – oczywiście jak się go nie kocha. A może ja tylko myślę, że się zakochałam… bo to… przyznam że nie w moim stylu. Nie wiem, nie mam pojęcia, co dalej robić.
Zawsze będąc sama odganiam myśli w dość nietypowy sposób – zaczynam machać rękami przed twarzą. Mi to osobiście nie przeszkadza, ale akurat Nath niestety wchodził do pokoju…
-Co robisz? – zapytał śmiejąc się ze mnie.  
- Yyy…- dopiero po kilku sekundach zorientowałam o co mu „halo”. – Zauważyłam pająka. – skłamałam. Moja reakcja na tego bezkręgowca byłaby naprawdę inna – mam Arachnofobię. Niestety, pająków boje się bardziej, niż myśl, że nie znajdę drugiego takiego, chociaż… Nie teraz boję się tych dwóch rzeczy tak samo… Ehh… Co zrobić.
- Aha.
- To ja już pójdę, a ty sobie tu rób co chcesz.
- Ale przyjdziesz do mnie?
- No tak. – wzruszyłam ramionami.
Wystartowałam do łazienki. Wzięłam prysznic i tak dalej, to co zawsze.
Po 20 minutach dołączyłam do Nathana.
- Skąd masz męski dres? – zaśmiał się. -  Gustujesz w takich?
- Kuzynowi był za mały, to znaczy za krótki i sprzedał mi. – odpowiedziałam na pierwsze pytanie. – Tak, gustuje. – zaśmiałam się. – Jak jestem nie w sosie, to zakładam go, bo jest o dwa rozmiary na mnie za duży i „kryje się w nim”.  –potwierdziłam. -  Możesz się śmiać, ale tak uciekam od problemów.
- Z czego mam się śmiać? Każdy inaczej ucieka od problemów. Ja na przykład gram na fortepianie lub układam słowa do piosenek.
- Nie potrafiłabym zagrać na pianinie, jak jestem w złym humorku, wtedy nic mi nie wychodzi, za to jak najbardziej uspakaja mnie taka muzyka.
Uśmiechnął się.
- Plącze mi się takie pytanie w głowie… 

______________________________________
Jest taki tam 12 rozdział... xD 
Z dedykiem dla edussss (jesteś strasznie niecierpliwa! xD ) 
oraz wszystkich którzy czytają i komentują ;]

piątek, 7 września 2012

Rozdział 11



Z punktu widzenia Toma


Dziewczyny poszły znowu o czymś gadać. Nie wiem ile tak można, ale one chyba pobijają rekord. Przypomniało mi się o co prosiła mnie Alex. Zobaczyłem, że młody siedzi na fotelu i o czymś myśli. Podszedłem do niego.
- Możemy pogadać?
- No dobra. Gdzie?
-Jak chcesz możemy nawet tu.
- Niech ci będzie. To dawaj.
- Czujesz coś do Alex? Ale tak bez wygłupów młody.
- Czemu mi się o to pytasz?
- Alex jest moją przyjaciółką i nie chce, żebyś ją zranił.
- Eh… no dobra. To może chodźmy do kuchni, bo tam chyba nikogo nie ma.
Zmieniliśmy nasze miejsce do rozmowy. Rozsiadłem się wygodnie na krześle, Nathan oparł się o blat stołu.
- Słuchaj. „Zaczarowała” mnie już tym swoim wyglądem już w pierwszy dzień, kiedy ją poznałem. Ona ma w sobie coś innego. No zakochałem się w niej i tyle.
- Dobra, więcej mi nie mów, bo i tak nie zrozumiem. Weź z nią teraz pogadaj.
- Przecież jest z Naresshą.
- No i co… poproś ją, żeby zeszła na dół. – uśmiechnąłem się i machnąłem ręką.
-Masz racje.
- Mam nadzieje, że Alex jest w dobrych rękach…? – wstałem z krzesła i szykowałem się już do wyjścia z kuchni.
- No jasne.
 Wyszedłem. Nathan za mną, od razu poleciał na górę. Ja ciągle myślałem nad moim spotkaniem z Kelsey. Ciekawe czy mnie polubi…


Z punktu widzenia Nathana

Poleciałem jak poparzony na górę. Domyśliłem się, że będą siedziały w pokoju Sivy, więc zapukałem.
- Proszę. – odpowiedziały.
- Mogę porwać Alex?
- Po co? – spytała z uśmiechem Naressha.
- Nie ważne. To mogę?
- No dobra, to idź już. – uśmiechnęła się i popchnęła Alex na mnie. Już chciałem wyciągnąć ręce, ale utrzymała równowagę.
-Aha… Chłopacy cię wołają. – przypomniało mi się, żeby nie została sama.
Wyszliśmy razem z pokoju. Uśmiechała się do mnie. Właśnie do tego wyrazu jej twarzy miałem słabość. Patrząc na nią nie myślałem już o niczym innym.
- Dziękuje za pożyczkę. – powiedziała i wyciągnęła rękę przede mnie. – Masz.
 -No przestań. To jest prezent…
- Nie! Bierz to!  
-Serio?
- No. – uśmiechnęła się.
- Po co?
- No, bo oddaje ci kasę.
- Ale ja nie chce.
-Nie rób mi na złość.- wkurzyła się trochę.
- A czy robię ci na złość…? – zaśmiałem się.
-Taaak…
-Nijeee…
-Taak…
Złapałem ją w pasie i „wrzuciłem” ją sobie na plecy.
- Chłopaku, co ty robisz?
- Robię ci na złość.
-Teraz mi nie robisz na złość. – zaśmiała się.
- Niee…?
- Nie.
Poszliśmy tak na taras. Postawiłem ją na ziemi, szybko uciekłem do domu, a Alex zamknąłem na tarasie.
- Nie jest źle. – uśmiechnęła się przez szybę. – Na świeżym powietrzu zawsze zdrowiej. – wypluła na mnie język.
- Ale chmury coś niezdrowo wyglądają… - uniosłem brwi.
- Zobaczysz, jeszcze za mną zatęsknisz! – zaśmiała się.
Nie minęło 5 minut.
- Już tęsknie. – dobra, nie będę jej tak zamykał, bo co sobie może pomyśleć. – Dobra, otworze ci… - i otworzyłem.
- Nie wejdę do środka, dopóki nie weźmiesz tej kasy.
- No to widać, że sobie tu posiedzimy.
No i nagle zaczęły spadać kolejno krople deszczu.
- Teraz chyba wejdziesz…
- Boisz się deszczu?
- Tak i ty powinnaś bardziej.
- Yyym.
-Rozumiem, mamy głosować na ciebie jako miss mokrego podkoszulka… Spoko, uszanuje każdą decyzje.
- W sumie to masz racje. – dziewczyna od razu wstała, a ja się zaśmiałem w duchu.  
Kiedy szliśmy do mojego pokoju Alex szła za mną i chyba coś knuła. Poczułem, że ktoś mnie łapie za tyłek ( ale bez skojarzeń xD), a nie, to nie tyłek, tylko TYLNIA KIESZEŃ.
- Ey, co ty? Mówiłem ci coś na temat tej kasy!
- Nathan!
- Oj no dobra, to za tą kasę postawisz mi… hym… na przykład… kolacje?
- Okej. – znowu na jej twarzy pojawił się uśmiech.  
Postanowiłem zmienić temat.
- Gadałem z Tomem i chciałbym ci coś powiedzieć. – złapałem ją za rękę. – Nigdy w życiu nie spotkałem takiej dziewczyny jak ty.


Z punktu widzenia  Alex

- Nigdy w życiu nie spotkałem takiej dziewczyny jak ty. – powiedział.
O Boże, o co mu chodziło. Czy naprawdę mu się spodobałam?
- Nie wiem co mam powiedzieć. – wyjąkałam.
- Chodzi o to, że strasznie mi się podobasz. Jesteś wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju.
- Naprawdę, podobam ci się?
- Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek spotkałem.
- Bez przesady, na pewno nie.
I wtedy poczułam jego wargi na moich. Znowu to cudowne przeżycie. No masakra. Moje ciało trzęsło się jak galareta, gdyby nie to, że przyciągnął mnie do siebie, na pewno przewróciłabym się.
 - Teraz mi wierzysz?
 -Chyba tak. – serce waliło mi tysiąc razy na minutę, jak nie więcej. 
- Nigdy nie miałem dziewczyny na serio, ale do ciebie czuje… coś mnie do ciebie przyciąga. Uwielbiam na ciebie patrzeć, uwielbiam jak się śmiejesz.  Jednym słowem ZAKOCHAŁEM się w tobie. Kiedy ujrzałem cie, jak stałaś w korytarzu obok Toma… to było jak… jakbym zobaczył anioła, który zleciał z nieba.
Tą swoją przemową zbił mnie z pantałyku.
- Ja… ja nie wiem co powiedzieć mam. Nikt nigdy nie porównywał mnie do reklamy Axe. – zaśmiałam się.
-To właśnie ktoś już ci to powiedział. – także się uśmiechnął. - Zrozumiem jak mnie nie zechcesz, ale wiedz, że będę czekał na ciebie… - zamknęłam jego usta palcami. Pozwoliłam na to, żeby objął mnie. Pocałowałam go. Razem rzuciliśmy się na jego łóżko. Zaczął całować mnie delikatnie po szyi. W tym momencie byłam w raju.
O tak… Nigdy jeszcze nie czułam czegoś podobnego. Byłam z Jakubem, Norbertem i Maciejem, ale teraz wiem, że w ogóle nie darzyłam ich żadnym uczuciem. Zresztą, oni byli ze mną tylko dla tego, że inne laski wokół nich były zajęte. Nikt z nich nie wytrzymał ze mną nie dłużej jak 3 miesiące. Przeszkadzało im to, że ciągle łażę z lustrzanką i co mi się na drodze nadarzy, fotografuje.
Ktoś zapukał do drzwi.
- Alex? Możesz zejść za minutkę na dół? Musisz mi pomóc. – szybko ocknęłam się. Kurde, że też w tej chwili, akurat w tej chwili Naressha musiała przyjść po mnie. Spojrzałam na Nathana. Uśmiechnął się i pogłaskał mnie po policzku.
- Przepraszam. – powiedziałam do niego. – Już idę. – odpowiedziałam koleżance.
-Nic się nie stało. – potwierdził. – To ja może też pójdę.
Wyszliśmy razem z pokoju.
- Musisz nam pomóc. – załapała mnie za rękę Naressha.
 -Coś się stało.
- Musisz przetłumaczyć Jay’owi do rozumu, że jak idzie na randkę to wypada ubrać się elegancko, ale nie bez przesady.
- To jak chciał się ubrać.
- No w garnitur.
- No ty chyba dobrze.
- Alex. Na pierwszą randkę?
- Nie wiem, nie byłam nigdy na randce w restauracji.
-Oh. No nic. Ale błagam zrób to dla mnie. Przekonaj go. Mnie nie chce posłuchać.
- No dobra, zrobię co się da.
Nathan zaśmiał się.
Byliśmy już na dole. Ym… zawsze podobali mi się chłopcy w garniturach, jak i w luźnych ciuchach.
- James, gdzie idziesz?
- Na randkę. A co?
- Gdzie?
- Do restauracji.
- To czemu masz garnitur?
- No bo idę do restauracji.
 - A nie wystarczyłaby tylko koszula?
- No nie wiem, tak sądzisz?
- No tak sądzę, bo pomyśl tylko… Zakładam, że dziewczyna założy sukienkę, ale nie balową, tylko najzwyklejszą sukienkę. Wtedy ty będziesz wyglądał przy niej jak elegancik.
- No może i masz rację. Dobra, założę koszulę.
Naresshy gęba opadła.
- Jak to zrobiłaś? – szepnęła.
- Normalnie. Się trochę filmów ogląda. – odpowiedziałam.
- Chociaż ty mnie rozumiesz.
- E tam… kazałaś, to zrobiłam. – machnęłam ręką.
- Ja też się już będę szykował, bo jest czwarta, a na piątą jestem umówiony. – wspomniał Tom.
-To wy gdzie idziecie? – spytałam.
- Do klubu. – odpowiedział.
- To się wyszalej. I pamiętaj co ci mówiłam. – mrugnęłam mu okiem.
- A ty Maximilian? – spytałam.
- Zaprosiłem Kate tutaj.
- Aaa… - uśmiechnęłam się. 
- Jeżeli nie masz nic przeciwko temu, to może pójdziemy do ciebie? – zapytał Nath.
- Jak chcesz…– uśmiechnęłam się.
- A wy gdzie idziecie? – zaciekawiła się Naressha.
- Do mnie. – odpowiedziałam.
- To chodźmy teraz. Tylko poczekaj, przebiorę się. – powiadomił mnie.
- Okej. Będę czekać.



***

- Już jesteś? – mama kuknęła zza futryny kuchni.
- No tak. – powiedziałam i weszliśmy głębiej. – Mamo to jest Nathan.
- Dzień dobry. – powiedział chłopak.
- Dzień dobry. – uśmiechnęła się.
- Taty jeszcze nie ma?
- Nie, tak za godzinę powinien być.
- To my pójdziemy do mojego pokoju.
W kuchni już nas nie było.
- Miła twoja mama.
Usiadł na kanapie. Nastała chwila niezręcznej ciszy, którą po kilku minutach przerwał chłopak.
- Nadal nie mogę w to uwierzyć, że cie poznałem.
- Ja nie wiem, co we mnie takiego interesującego jest. – powiedziałam z obojętnością.
-Choćby wszystko. – zaczął namiętnie wpatrywać się w moje oczy.
- Nie uważasz za dziwne fakt, że znamy się tylko kilka dni i już… jesteśmy razem?
- Ani trochę.
- Długo ze mną nie wytrzymasz. – zażartowałam.
- Niby czemu?
Tak porozmawialiśmy sobie trochę. Dowiedziałam się od Nata kilku nowych rzeczy.
Postanowiliśmy, że pójdziemy na tą kolację, co mam mu postawić. Wyszliśmy z pokoju.
- Dzień dobry. – Nathan od razu przedstawił się, gdy zobaczył ojca.
-Dzień dobry. – podszedł do chłopaka i uściskał mu dłoń. – Jesteś Nathan prawda?
- Tak. Nathan Sykes. – uśmiechnął się.
- Miło mi cię poznać Nathan.
- Mnie pana również.
- A wy gdzie się zbieracie? – odezwała się mama.
- Chcieliśmy wyjść na miasto.
- Po co… dalej, siadajcie do stołu.
- No ale…
- Dalej. – popędzała nas.
Ku mojemu zaskoczeniu rodzice byli grzeczni, jak nigdy dotąd. Pamiętam, jak przy Jakubie narobili wstydu. O kurde… wypytali go o wszystko, dosłownie. Dowiedzieli się więcej rzeczy niż ja.
Nathan nawet rozmawiał z moim ojcem. 

________________________________________

Dziękuje za Wasze miłe komentarze. :**

A rozdział się Wam chociaż podoba?
Gdyby były jakieś błędy to przepraszam. ;)

poniedziałek, 3 września 2012

Rozdział 10



Wczorajszy dzień zaliczam do udanych, i to jak bardzo. Odkąd go zobaczyłam, wręcz paliło mi się do takiej chwili.
Obudziłam  się  już o 6.00 rano. Dobra, w ogóle nie zmrużyłam oka, można tak powiedzieć, bo z dobre 2 godziny sms’owałam sobie z Nathanem  -po prostu wstałam z wyra.
 Zrobiłam poranną toaletę. Założyłam na siebie czarne rurki, biały T-shirt z nadrukiem i krótką, bo do pasa bluzę w poziome, czerwono- czarne pasy i czerwone trampki Converse. Całość dopełniłam full cap’em od Nathana. Jakoś strasznie się teraz do niego przywiązałam, tak jak do bluzy Roberta.
Poszłam do kuchni - nawet rodzice jeszcze spali. Zrobiłam sobie kanapkę i wyciągnęłam mleko z lodówki.
Najedzona, postanowiłam że przysiupnę sobie na sofie i pooglądam coś. Wiele „ciekawych” filmów leciało o tej porze dnia, naprawdę. Byłam zmuszona oglądać bajeczkę. Lepsze to niż się nudzić, w końcu trochę się pośmiałam. Czego to jeszcze nie wymyślą, żeby dorośli ludzie takie pierdy wymyślili?!  Biedne dzieciaki, naprawdę. W tej chwili nie żałuje, że za kilka miesięcy mam 18-stkę. Heh.
Usłyszałam jak ktoś wchodzi do „saloniku”.
- Alex? Dobrze się czujesz? – spytał przerażonym głosem tata.       
-Tak, a czemu pytasz?
-No bo jest dopiero po siódmej.
-A… tak jakoś. „Obudziłam”  się i nie mogłam zasnąć. – uśmiechnęłam się.
 -Aha. – tato podniósł lekko głowę, trochę zadziwiony.
-Zrobić ci coś do jedzenia? Bo strasznie mi się nudzi…
- Ehhmm… no, skro nalegasz…
- To co?
- Hyymm… to może jajecznicę na  boczku ze szczypiorkiem…?
- O ja cie… jakie zachcianki. Ale no dobra, przynajmniej zleci mi więcej czasu.
Zaśmialiśmy się.


Tata już wychodził do pracy, a mama dopiero wstała.
- Tu już na nogach? – zdziwiła się jak tata.
- O co wam chodzi, kurde. Jak śpię do 12.00 to problemy, jak wstaje wcześnie też… O Boże.
- No spokojnie,  spokojnie mi o nic nie chodzi, ale coś widzę, że dzisiaj masz tak jakiś inny dzień. – uśmiechnęła się.
-  No może…
-Nigdy cie takiej nie widziałam, powiesz mi o co chodzi?
- Wczoraj był super dzień. Świetnie się bawiłam. – uśmiechnęłam się.
Podczas dalszej rozmowy z mamą zadzwonił do mnie Tom.
- Tak słucham.
- Hej Alex! Co tam?
- A dobrze, a u ciebie?
- No też, właściwie to fantastycznie!
- Właśnie, jak tam Kelsey?
- A dobrze, zaprosiłem ją dzisiaj na randkę. – zaśmiał się.
- O… to życzę powodzenia.
- Alex, ale na pewno nie jesteś wkurzona, albo coś?
- Thomas, za co?
- No… nie wiem…
- Słuchaj, cieszę się z twojego szczęścia. Naprawdę, Kelsey wygląda na cudowną dziewczynę, cieszę się, że jesteś szczęśliwy.
- Kochana jesteś. Mogę wpaść po ciebie? Dzisiaj przyjdzie Naressha.
- Dobrze, tak właściwie to miałam wpaść.
- No widzisz… to przyjdę po ciebie.
- Okej. Muszę z tobą o czymś porozmawiać.
- No.
- Ale to może jak przyjdziesz…
- Dobra, to o 11.00?
- Nawet możesz wcześniej.
- 9.00?
- Może być. – uśmiechnęłam się. Uff. Nareszcie  nie będę się nudzić.
- To do zo.
- Pa.


Usłyszałam dzwonek. Poszłam otworzyć.
- Hej. Wejdź. – powiedziałam.
- Dzięki.
Poszliśmy do mojego pokoju. Tom usadowił się wygodnie na tapczanie.
- Ponieważ jesteś moim przyjacielem chcę ci coś powiedzieć… no i może jeszcze coś spytać.
- No to dawaj.
- To najpierw się spytam. – uśmiechnęłam się. – Jaki jest Nathan?
- O Nathana się pytasz?
- No.
- No więc jaki jest Nathan James Sykes…?
- No pytam się.
- Na pewno lubi imprezować … lubi laski…
- A charakter na przykład?
- No to nie wiem… jest tam zabawny, często mnie wkurza, ale tak jak reszta. – zaśmiał się. – Więcej ci nie powiem, bo jestem tylko chłopakiem i nie patrzę nawet na takie szczegóły. A czemu się pytasz?
- No więc tak… wczoraj jak ty byłeś z Kelsey, ja poszłam z Nathanem – on chciał ze mną iść – na te „zakupy”. Dobrze mi się z nim gadało. Pożyczył mi kasę na full cap.
- Naprawdę?! – zdziwił się Tom.
- No tak. On to zaproponował.
- Jeszcze nigdy nie słyszałem. – wykrzywił minę i zaśmiał się.
- No to teraz słyszysz, ale tak w ogóle co w tym śmiesznego?
- Yy… nic. No… mów, mów.
- No więc tak… kiedy zaszliśmy do waszego domu wziął mnie do swojego pokoju…
- O Boże, przepraszam że nie byłem  z tobą. – złapał mnie za rękę.
- Ale o co ci teraz chodzi?
- Aha… czyli nie… pewnie się przygotował… no mów, mów.
Już nie mogłam ze śmiechu.
- Tom proszę cię, przestań mnie rozśmieszać…
- Ja?! Ja nic nie mówię…  No, to możesz mówić.
Zanim doszłam do siebie minęła niecała minuta.
- No więc pokazał mi swoją szafę…
- Z czapkami mam rozumieć.
- No tak i kazał mi wybrać jednego…  Siedzieliśmy  i gadaliśmy, a kiedy musiałam się zbierać pocałował mnie.
- No, no, no. Nawet się nie spytał czy może. – zażartował.
- Przepraszam, że dla ciebie to tak szczegółowo opisałam, ale dłuższa historia pewnie by cie znudziła. – uśmiechnęłam się. – No więc jak myślisz? Mam robić sobie jakieś nadzieje? Mam u mnie szansę?
- Hym… no wiesz… nigdy nie słyszałem, żeby młody tak się zachowywał.
- To popytasz się go trochę?
- No dobra. Dla ciebie wszystko.
- Dziękuje. – uściskałam go i dałam buziaka. – Aha… wracając do Kelsey… umów się kiedyś z nią, żebyśmy tak razem się spotkali… chcę ja lepiej poznać. – uśmiechnęłam się.
- Pewnie.
- I nie spierz…
- Tak tak, wiem.
- No, to dobrze. – poklepałam go po plecach. – To możemy już iść.
- No, możemy.   


Byliśmy już na miejscu.
- Co robimy? – klasną w ręce James.
- Właśnie. – powiedział Max.
- A gdzie młody? – spytał Tom, ja nawet też byłam ciekawa.
- Śpi chyba jeszcze.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Ten to ma fajnie. Zasnął. A ja musiałam bezczynnie czekać, aż wstanie słońce. On pewnie już tyle razy przeżył taki pocałunek, że pewnie to było dla niego coś normalnego. Dla mnie to było coś nie z tej ziemi. Całowałam się już z kilkoma kolesiami, ale to nie to. Teraz tak sobie myślę, że zakochałam się w życiu tylko raz – teraz, właśnie w tej chwili. Ale jak coś może z tego wyjść? Tom mówił, że lubi zaliczać panienki. Nigdy bym tego po nim nie powiedziała, bo zdawał mi się taki… no nie wiem. Na pewno nie było mu obojętne zostanie ze mną sam na sam, to było coś wyjątkowo silniejszego.   
- To ja zabiorę Alex do twojego pokoju, a wy coś wymyślcie. – Naressha powiedziała do Sivy.
 -Czemu do mojego?
- A czemu nie? Co, bałagan masz?
- Nie, dobra to idźcie a my tu coś wymyślimy.
Zaśmialiśmy się.
- To jak idziecie na piętro, to Alex, obudź królewicza. – poprosił Tom.
- Okej.
Weszłyśmy po schodach na górę. Szybko, żeby Nari (takie zdrobnienie mi się wymyśliło ;p) nie musiała za mną czekać, podeszłam do drzwi pokoju Nathana. Nie wiedziałam co zrobić. Trochę się wstydziłam, więc zapukałam.  Nie odpowiedział. Zastukałam do drzwi mocniej niż poprzednim razem.
- Czego?! – odezwał się Nath.
Z początku się wystraszyłam. Kurde, agresywny.  
- Yy… chłopaki kazali mi cie obudzić. – nie wiedziałam co powiedzieć, i tyle. Nari stała za mną i śmiała się.
Po chwili usłyszałam szybkie kroki. Otworzył drzwi.
- Przepraszam cie, nie wiedziałem, że to ty.
Uśmiechnęłam się. Czyli nie jest agresywny, hehe.
- Nic się nie stało. Chłopacy prosili, żebym cie obudziła.
- Mogłaś wejść do środka. – uśmiechnął się. – To może teraz wejdziesz?
- Może później.  Teraz zejdź na dół do chłopaków. – przypomniałam mu.
Posłałam mu uśmieszek i odeszłam do Naresshy, gdzie razem poszłyśmy do pokoju Sivy.
- Czy ja o czymś nie wiem? – zapytała wchodząc do pokoju.
- No, nie wiesz.
- To dalej, opowiadaj. – pogoniła mnie.
- Wczoraj Nathan mnie pocałował.
- Uuu… - krzyknęła.
O mojej wczorajszej przygodzie gadałyśmy jeszcze z dobre 15 minut. Potem zapoznałam się jeszcze bliżej z Naresshą.


- Możecie już zejść. – powiedział Siva, po godzinie.
- Co wy żeście tam robili? – zdziwiłyśmy się.
- No… hymm… Jay włączył telewizor i akurat leciał mecz no i oglądaliśmy i zapomnieliśmy o was. – wygęgał.
Zaczęłyśmy się śmiać.
- Dobra, schodzimy. – powiedziała Naressha.

The Wanted czekali na nas w salonie w „magicznym kręgu”.
- Butelka? Nie było nic lepszego? – spytałam.
- Nie.
No dobra. Dosiadłyśmy się do chłopaków i Max zaczął kręcić butelką.
- Nathan kochany, pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie. – uśmiechnął się.
- Weź miotłę, stań w otwartych drzwiach wejściowych i zatańcz romantyczny, albo… czekaj nie, namiętny taniec z „nią”.
-Z miotłą?!
-Taak.
- Dobra. – uśmiechnął się i poszedł do kuchni wziąć miotłę. Po kilku sekundach stanął w progu. Max pędem podleciał i otworzył mu drzwi.
- To zaczynamy. – uśmiechnął się Jay z komórką w ręku. Szybko poleciałam po aparat zrobić kilka zdjęć.
Ohh. Jak on tańczył. Ze śmiechu walaliśmy się po ziemi. Lepiej niż by tańczył na rurze. W tym samym momencie po chodniku szła jakaś babcia, niewysoka z siwym koczkiem na głowie. Przystanęła na chwile i popatrzała się w kierunku Nathana. Uśmiechnęła się i pokręciła przecząco głową, a my znowu walaliśmy się po ziemi.
- Dobra starczy. Zmęczyłem się. – powiedział Nate.
- Jesteś genialny. – Jay podszedł do niego ciągle się śmiejąc i poklepał go po plecach.
-Dzięki.
 Wróciliśmy na swoje miejsca, dokończyliśmy zabawę i tak aż do 12.00.
 
_________________________________

Dzisiaj wyjątkowo wstawiłam, nie będę się wypowiadać dlaczego... ;p Szczególny dedyk dla Miu Bry - wie o co chodzi.
Dedyk także dla tych którzy skomentowali ostatni post:
skaplikowana..
Truska weczka
Dziękuje za komentarze, i za to że czytacie rozdziały ;***

sobota, 1 września 2012

Rozdział 9



Kilkanaście minut później byliśmy już pod domem The Wanted.  Tak się złożyło, że inni już wychodzili.
- Witam! – krzyknęłam do znajomych.
- Cześć. – krzyknęli tłumem. Nathan mrugnął mi okiem.
- To co idziemy? – spytał Tom.
- Jasne. 
Drogę  do centrum handlowego przegadałam z Naresshą.
Zrobiliśmy sobie przerwę w małym barze, wewnątrz centrum.
Niedaleko nas, tańczyła mała grupka ludzi – głównie dziewczyny. Chłopacy się bardzo zafascynowali.
- Nawet o tym nie myśl. – wyprzedziła Sivę Naressha.
- Oj no, nie mogę sobie popatrzeć? – uśmiechnął się Siva.
Naressha prychnęła śmiechem.
- Idź jakąś poderwij, co? – szepnęłam do Toma. Jest mi dobrze z nim jako przyjaciółka. Dlaczego więc mam sienie cieszyć z jego szczęścia, smucić, kiedy  i on będzie smutny.
- Nie obrazisz się? – uśmiechnął się.
- Za co? Jak ci nie wyjdzie, to ci pomogę. – poklepałam go po ramieniu. Jak mu nie wyjdzie, zawsze może próbować dalej.  
Chłopacy poszli. Gały wytrzeszczone jak nie wiem co, na dziewczyny. Razem z Naresshą pękałyśmy ze śmiechu. Oj, chyba najbardziej napalony był Tom.
Po kilku minutach wrócili do nas: Max, Siva i Nath.
- Jesteś ze mnie dumna? – zaśmiał się Siva.
- Nie za bardzo… - powiedziała koleżanka.
- Jak to? – chłopakowi od razu zrzedła mina. – Przecież stałem najdalej.
- Ojej, pogadamy w domu. – Naressha wygięła usta w triumfie „zwycięstwa”.
- A ty? – Nathana.
- Znudziło mi się. – powiedział.  –Tu jest o wiele ciekawiej.
- Oj, cicho, bo podchodzi do Toma jakaś dziewczyna. – zauważyła mulatka.
- Ciekawe czy mu się uda? – zaciekawił się Siva.
- Jay chyba nie może się zdecydować. – zaśmiał się Nathan.
- No chyba nie. – przyznał Siva.
-A nie jesteś zła na Toma? – zdziwił się Siva.
- Za co? – spytałam.
- Podobno jesteście razem. – wtrącił się Nathan. 
- Kolejna historyjka?
- „ Jest nam razem dobrze, nasze dzieci będą miały na imię Harry i Hermiona” .
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Świetne, zastanowię się nad tym. – uśmiechnęłam się.
- Poproś mnie, to ja ci wybiorę imiona dla dzieci. – zaśmiał sie Siva, my również.
- Wiecie co, poczekacie na mnie?- spytałam się. - Ja pójdę kupić coś tej „dupie”.
  -Jasne. – odparli.
- Jakiej „dupie”? – zaciekawił się Siva.
- Kuzynce.
-Ahh takie kapcie. – dodał.
- Mogę iść z tobą? – zapytał Nate.
- Yy… tak. – nie wiedziałam co odpowiedzieć. Po prostu byłam w niebie i to w ósmym.
- To ja chyba nie będę potrzebna. – uśmiechnęła się do mnie Naressha.

- Dzięki, że ze mną poszedłeś. – uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co. To gdzie dokładnie idziesz?
- Właśnie nie wiem. Gdzie można kupić jakieś pamiątki?
- Yy… - rozglądnął się. – Gdzieś tu, na pewno.
Zaśmiałam się.
- Kiedyś znajdziemy. – dodał.  – Mogę cie o coś zapytać?
- Tak?
- Jak poznaliście się z Tomem?
- Kiedy graliście koncert  Polsce. Spotkałam Toma, kiedy szukałam mojego idola. On mi pomógł. Od tej pory jesteśmy w stałym kontakcie.
- Czyli mówił prawdę.
Uśmiechnęliśmy się. 
-Dasz mi swój numer telefonu?
 -Z miłą chęcią.
Zapisał mój numer w komórce.
- O patrz, tu coś jest. – wskazałam palcem na mały sklepik.
Weszliśmy do wewnątrz. Mały, ale ile tu wszystkiego było…
- Co konkretnie chcesz kupić. 
- Pamiątkę. Do kuzoli. Proponujesz coś?
 - Pełno tu jakiś kubków… albo T-shirt.
- Chciałabym bardziej coś oryginalnego…
- To poszukajmy czegoś.
‘Nathan i Alex wkroczyli do akcji’. Błądziliśmy po całym sklepie, aż w końcu moją uwagę przykuł pewien obraz, a raczej zdjęcie oprawione w ramkę – mniejsza o to.
- Czekaj. – zatrzymałam go ręką. – Chyba coś znalazłam. Na mojej twarzy od razu radocha.
- Gdzie?
- Tam. – wskazałam palcem na wiszący nad ladą obraz. – Są śliczne. Tylko który z nich wybrać?
- Oj, tego ci nie powiem.
Zdecydowałam się na ten, na którym widniał widok Londynu w nocy – pięknie oświetlone miasto – a  w jego centrum znajdował się Big Ben.
- Piękny.
Od razu poprosiłam sprzedawcę, aby go odwiesił. Wybrałam jeszcze cholerny kubek, żeby jej mało nie było. Zapłaciłam za – moim zdaniem – udane zakupy.
Ledwie co wyszliśmy ze tego sklepu, ja już musiałam pobiec do następnego obok. Otóż dlatego, ponieważ zobaczyłam full cap, którego jeszcze nie miałam, bo biały. Ale nie no, był genialny. Ozdobiony był kolorowymi napisami, tylko z przodu.
Ale nie, po prostu boski! Śliniłam się na jego widok. Momentalnie zerknęłam do portfela. Ups… nie mogę. Wzięłam za mało kasy, chociaż nie, to ten obraz nie był zbyt tani.
- Kiedyś będę cie miała. – szepnęłam. – Zobaczysz.
- Wow. Widziałaś ten full cap? – Nathan wskazał na niego palcem.
- Właśnie do niego tutaj mówię. – uśmiechnęłam się.
- Chodź, wchodzimy. – powiedział.
- Coś ty, mam mało kasy. – wykrzywiłam usta.
- No dalej, pożyczę ci kasę.
- No dobra. – było mi wszystko jedno, ważne że będę go mieć na głowie.
Nie chcieliśmy dłużej być w tym sklepie, bo to by się źle skończyło, dlatego wyszliśmy z butiku po NIECAŁYCH 4 minutach.
- No, to się zakupy udały. – powiedział, wyciągnął z siatki czapkę dla mnie i założył mi na głowę. Nath kupił sobie podobny, tylko szary.
Aww… od razu jak przyjdę walnę sobie fotkę.
- Widzę, że mamy wspólne zainteresowanie.
- Na to wygląda. – posłałam mu uśmieszek.
- Zaprowadzę cie do mojego pokoju.
- A co tam jest?
- Zobaczysz. – uniósł brwi do góry.
Widzieliśmy już w oddali resztę. Był tam już Tom z jakąś dziewczyną – blondynka, ładna.
- Oj, chyba mu się udało. – zaśmiałam się.
- No.
Podeszliśmy do stolika. Tom z nową znajomą wstali.
- Poznajcie Kelsey. – podała nam dłoń. – To jest Alex. – uśmiechnęłyśmy się do siebie.
- Miło mi cie poznać. – ucieszyłam się.
-Mnie również. – powtórzyła gest dziewczyna.
-A to jest Nathan.  – dokończył Tom.
Pogawędziliśmy sobie trochę, a Jay z Maxem nadal stali z dziewczynami.
Bardzo spodobała mi się nowa koleżanka Toma. Coś czułam, że się zaprzyjaźnimy.  Niestety Kelsey musiała już się zbierać. Biedny Tomas, tak mu zrzedła mina…
Po powrocie do domu chłopcy – Jay, Max i Tom – biegiem(dosłownie) polecieli do swoich pokoi.
- To co, idziesz? – spytał Nathan i złapał mnie za rękę.
Chwilę zastanawiałam się zanim się domyśliłam o co mu chodzi.  - Okej.
- Gdzie idziecie? – zaciekawił się Seev.
- Do mojego pokoju.
- Alex, ostrzegam cie, lepiej się wycofaj zawczasu. – powiedział z lekko wystraszonym głosem.
- Wiesz co… Wczoraj sprzątałem. – powiedział chłopak przez zęby.
- No to bardzo się cieszę.
- Chodź. – pociągnął mnie za rękę.
Weszliśmy do pokoju. Nath zamknął drzwi.
- Zaczekaj.
Ja w tej chwili walnęłam sobie fotkę w nowym full cap’ie. Chłopak podszedł do szafy, a kiedy ją otworzył, „kopara” mi opadła. 
- To wszystko twoje? – wyjąkałam z oczami na „MOM PLEASE”. 
Full cap’ów od koloru do wyboru. Po prostu królestwo.
- Wybierz sobie, która ci się podoba. – powiedział.
- No coś ty…
- No dalej, na serio. – uśmiechnął się.
- Ale tak serio, serio?
- No serio, serio. 
- A jak będzie za mała, albo za duża? 
- No weź, będziesz miała pamiątkę...
Jak miałam wybrać z ponad 100 czapek jedną, która mi się podobała? Przecież wszystkie były… Aww.
- Wiesz co, nigdy tego nie zrobię. Zamknij mi oczy. Wtedy wybiorę bez problemu.
- Ciekawe rozwiązanie. – zaśmiał się, podszedł bliżej mnie i  zasłonił mi oczy swoimi rękami. Były tak delikatne. O mało co się nie zatraciłam i nie złapałam go za ręce. Ocknęłam się. Wyciągnęłam dłoń przed siebie i już poczułam jak dotykam full cap’a.
- Już. – powiedziałam, a Nate odsłonił mi oczy. – Kochany jesteś! Dziękuje ci! Jest śliczny. – rzuciłam mu się na szyję i dałam buziaka w policzek.
- Chyba będę ci częściej sprawiał takie „prezenty”.
- Nie, nie ma mowy, żebym brała coś od ciebie, jak już będę odkupywać… - mrugnęłam okiem. Zdjęłam czapkę i rzuciłam ją na łóżko chłopaka, a „zdobycz” włożyłam na swoją głowę.
Usiedliśmy na tapczanie i gadaliśmy tak chyba z 2 godziny, jak nie więcej. Zrobiłam mu parę foteczek.
- Wiesz co, ja chyba będę się już zbierać. – bąknęłam smutno.
- Czekaj.- złapał mnie za rękę. – Mogę ci jakoś podziękować za ten dzień? – powiedział.
-Jak?
 Złapał mnie lekko jedną ręką za szyję, a drugą za podbródek i przyciągnął moją twarz do swojej. Pocałował mnie. Nie, to jest chyba sen, ale nie chciałam się z niego budzić. Po co? Mógłby trwać wiecznie.- Doskonały zapach jego ciała. Usta nie z tej ziemi. Cudo.
- Co to było…? – spytałam, będąc chyba w niebie.
- Pocałunek, chciałem posmakować twoich ust.  
- To ja już pójdę. – uśmiechnęłam się.
- Przecież idę z tobą. – odwzajemnił uśmiech. 

____________________________________________
No więc tak... jakoś wyszedł... nie wiem, czy wam się podoba.... 

Rozdziały nie będą pojawiać sie już tak często, bo jak wiecie szkoła i trzeba się wziąć do roboty.... ;/ 

Dedyk dla tych którzy pozostawili pamiątkę pod ostatnim rozdziałem ;)