Z punktu widzenia Toma
- Nie no genialnie! – zawołałem do chłopaków.
- Jesteś z nas dumny? – zapytał Jay.
- No ba. – pocieszyłem ich. - To ja zmykam. Będę za pół,
góra godzinę.
- Gdzie jedziesz?
- Idę.
- Gdzie idziesz?
- Jak przyjdę to będę.
I wyszedłem z domu. Wstąpiłem po drodze do kwiaciarni, kupić
coś fotografowi, na początek naszej wspólnej pracy.
***
- Pali się! – krzyknęłam, słysząc dzwonek do drzwi. – Idę
już, idę. Skierowałam się zaspana w stronę drzwi. - O kurna! Ty już! –
zdziwiłam się.
- No.
- Ja jeszcze niegotowa, ani nic…
- Zaczekam. – uśmiechnął się. - A, to dla ciebie. – podał mi piękny bukiet,
żółtych róż.
- Jaki piękny. – dałam mu buziaka w policzek. – Ale, czekaj… z jakiej to okazji??
- A tak, na początek pracy z nami, od nas wszystkich.
- Nawet wam jeszcze fotek nie pstryknęłam.
- Kit, ważne, że będziesz z nami.
- Dalej wejdź, bo przecież nie będziemy tak stać. –
uśmiechnęłam się i machnęłam ręką, żeby wszedł do mieszkania. – Może coś do
picia?
- Chętnie.
Nalałam mu szklankę soku.
- Zaczekasz, pójdę się przebrać i trochę ogarnąć…
- No jasne.
Poszłam do łazienki wziąć prysznic i takie tam inne
pierdołki. Założyłam krótkie, jeansowe spodenki, bo nawet nie była zła pogoda, bokserkę
z flagą USA , bejsbolówkę i szare trampki. Włosy upięłam w niedbały koczek. Dwadzieścia minut i byłam gotowa.
- Już jestem gotowa. – krzyknęłam z pokoju, wkładając do
torby lustrzankę i MP4 z zwiniętymi słuchawkami.
- To możemy się zbierać. Do której masz czas?
- O 22.00 będę musiała być w domu. – zaśmiałam się.
- No, to mamy mnóstwo czasu.
- Poczekaj chwilę. – wzięłam do ręki długopis i kartkę
papieru i napisałam krótki liścik mamie. – Dobra, możemy już iść. – wzięłam
klucze do mieszkania i wyszliśmy.
*
- Już jestem! – krzyknął Tom.
- I tu mieszka pięciu chłopaków? – zapytałam zdziwiona.
- No.
- Jesteście genialni.
- Wiem. – uśmiechnął się chłopak.
Chwilę staliśmy w miejscu, dopóki nie podszedł do nas facet
z extra łysiną na głowie. Nie przepadałam za takimi, ale ten był nawet
przystojny. Zrobił dziwną minę, w stronę Toma, taką w stylu WTF.
- Max, to jest Alex. – podaliśmy sobie dłonie.
- Cześć. – powiedział.
- Hej.
- Nie stójcie tak, wejdźcie do środka, ja pójdę do kuchni
coś przygotować.
- Coś ze mną nie tak? – spytałam szeptem kolegi.
- Jasne, że nie. – uśmiechnął się. – Po prostu jest
zaskoczony.
- Czym?
- Że jesteś taka ładna. – uniósł lekko brwi.
- Proszę cie. Nie wmawiaj mi takich głupot.
- Co ma piernik do wiatraka?
Do salonu weszło dwóch innych gości – jeden dość wysoki, drugi tak samo, ale do tego miał
charakterystyczne loczki.
- To ten fotograf? – zdziwił się wysoki.
- Tak. – powiedział Tom. – To jest Alex, a to Siva i Jay.
- Cześć! – podlecieli do mnie jednocześnie, nie wiedziałam
komu pierwszemu mam podać rękę.
- Hej. – odpowiedziałam.
- Jesteś dziewczyną Toma? – spytał Siva, ja odwróciłam głowę
w stronę Toma, a on z kolei zacisnął szczękę. Nie trudno było się domyśleć do
kogo.
- Nie.
- A gdzie młody? – rozglądnął się po pokoju Tom.
- Pojechał do Gloucester.
- Czemu? Kompleksy ma?
- Się… fotografa wystraszył.
-Że niby, że to o mnie tu teraz mowa? – powiedziałam
zdziwiona.
- No tak. – uśmiechnął się do mnie Tom szerokim uśmiechem,
jak to miał w naturze.
- Weź usadź panią, a nie tak stoi. – powiedział do Toma Max.
- Siadaj. – wskazał na kanapę, stojącą przy oknie.
- Dziękuje. – uśmiechnęłam się. – A, tak w ogóle – dziękuje
za kwiaty. – powiedziałam do wszystkich tu zgromadzonych.
- Jakie kwiaty? –
Max, z uśmiechem spojrzał na Toma. Chłopak zawstydził się i podrapał się
po głowie.
- To ja przyniosę coś do jedzenia. – szybko zmienił temat.
Max z Tomem poszli do kuchni, a ja zostałam sama z Jay’em i
Sivą.
- Skąd jesteś? – zapytał Jay.
- Z Polski.
- A… tam. Byliśmy.
- Wiem. – uśmiechnęłam się.
- A skąd znasz Toma? – Siva zaczął nowy temat.
- Poznaliśmy się w Polsce.
- Co za wieprz! Ups… Przepraszam. – podniósł ręce w górę
Jay. - Ale ani słowem o tobie nie
wspomniał.
- Jak się wyrażasz przy damie. – szturchnął go Siva.
- Spoko, mi tam nie przeszkadza. – machnęłam ręką. – A
wracając do Toma… nic wam nie powiedział?
- No nic.
- Byliście przedwczoraj razem na mieście, nie?
- No. Też nic nie powiedział?- uśmiechnęłam się.
- To znaczy tak… coś tam wspominał, ale że z chłopakiem.
- Aha…
- Że z fotografem. – dodał Jay.
- Wiecie… Jestem dziewczyną…
- Tak, tak wiemy, jak najbardziej. – uśmiechnęli się do
mnie.
Trochę chciało mi się z nich śmiać. Max z Tomem wrócili już
do nas.
- Ciasteczko? Herbatkę?
- Chętnie. – posłałam Maxowi przyjacielski uśmiech.
- Skąd jesteś? – zapytał następny.
- Z Polski.
-Tak, ona wie, że tam
byliśmy. – Tom wyprzedził go z odpowiedzią. Ja uśmiechnęłam się.
- No to, sesji nie możemy zrobić – zaczął Tom. – bo młody se
gdzieś wyjechał.
- Znacie może jakieś studio, gdzie właśnie można zrobić parę
zdjęć, tak jak w tym przypadku?
- Coś by się pewnie znalazło, ale lepiej tutaj.
- Okej jak chcecie, tylko liczcie się z tym, że nie będą
takie profesjonalne – wywróciłam oczami. – więc, żeby nie było na mnie.
- Spoko, luzik.
- I tak on to wymyślił. – dodał Jay, wskazując na Toma.
Pół dnia przegadałam z chłopakami, i o sobie, i o nich.
Udało mi się nawet poznać Naresshę – dziewczynę Sivy. Jest naprawdę wspaniałą
osobą, szybko znalazłyśmy wspólny temat, a nawet zaprzyjaźniłyśmy się. Dziwne,
że tak można, bo znamy się dopiero NIECAŁY jeden dzień.
*
Tom odprowadził mnie.
- Podobno… jestem chłopakiem.
- Nie, wcale nie. – wypierał się Tom. – Powiedziałem tak,
dlatego że są za bardzo ciekawscy.
- Aha. Rozumiem cie. – uśmiechnęłam się.
- Ty coś wspominałeś o „młodym”. Kto to?
- Nathan.
- Czemu się mnie boi?
- Bo powiedziałem, że jesteś „przystojnym fotografem”.
- Takie buty.
- Noo.
*
-Super się bawiłam. – powiedziałam mu, kiedy byliśmy już pod
drzwiami. Na szczęście zdąrzyliśmy przed 22.00.
- Ja też.
- To do jutra?
- Jasne.
- Pa.
-Pa. – na pożegnanie dał mi buziaka w policzek.
Tymczasem u chłopaków
Chłopacy czekali za resztą, przygotowani na kanapie. Otóż
Max, Siva i Jay chcieli podenerwować trochę Nathana. Pomyśleli, że na pewno Tom
by się ucieszył.
- Ooo… już jest „boi duda”. – zaśmiał się Max.
- Niby czemu?
- Takiego bezbronnego fotografa się bać.
- Robiliśmy, co chcieliśmy. Żałuj, że cię nie było.
- E tam, nie żałuje, mama zrobiła mi pyszną kolacje. –poklepał
się po brzuchu.
Chłopacy zaśmiali się.
*
- Młody już jest? – zapytał Tom wchodząc do mieszkania.
- No.- krzyknął Max.
-Powiedz, co go ominęło… - Siva machnął głową do Toma.
- Po kit. Nie było go to ma pecha. – powiedział Tom. - Nawet
może lepiej, że go nie było. – mruknął do siebie.
- No może i racja. – dodał Jay.
- Jutro za karę, że dzisiaj cię nie było będziesz sam na sam
z fotografem. – zaśmiał się Max.
- Chyba śnisz?! – oburzył się Tom.
- Co?! Ja?! Nigdy w życiu! – wystraszył się Nathan.
- Spoko tylko żartowałem. A z resztą słyszałeś go, nie
chciałby. – Max zrobił złowieszczy uśmieszek.
- No i dobrze.
__________________________________________________
Trochę przynudziłam w tym rozdziale :/
Mam do Was takie pytanie... Czy opłaca mi się założyć nowego bloga, będzie go ktoś czytał?? Na razie nie chcę zdradzić Wam szczegółów, ale na pewno będzie troszkę iiny niż pozostałe. ;)
Głosować możecie na ankiecie po prawej stornie. xD