wtorek, 28 sierpnia 2012

Rozdział 8


Rano
- No siema mordeczko ty moja! – zadzwoniłam do kuzynki na skype.
- Foch! – odpowiedziała.
- Za co?!
- Miałaś zadzwonić wczoraj!
- Oj no. Gdybyś miała taki powód jak ja… też na pewno byś nie zadzwoniła.
-Jaki?
- Poznałam super, extra nieziemsko przystojnego mena!
- O ja pierdo. Ale z ciebie krejzola!  (xD tekst Mariolki) Masz jego zdjęcie?
-  Yyy… nie…
- Ja pierdziele! Zarąbisty chłopak, a ty zdjęcia nie masz?
- Pewnie by się coś znalazło… – zaśmiałam się. - ale wejdź w GOOGLE, w grafice wpisz „Nathan z The Wanted” na przykład, bo nie wiem jak ma na nazwisko. Powinno wyskoczyć.   
- Okej. Już się robi. Zaraz pooglądam sobie tego mena. – uśmiechnęła się.
- I jak? Już poszukałaś?
- Noo… Jaka…
- Co?
- Szczęściara.
- A no widzisz… Zacnego mam przyjaciela… to dzięki niemu, ale czy ja  wiem czy coś tego wyjdzie?  
 -Wiesz co?! Jak możesz w ogóle tak mówić!
- Nie krzycz na mnie!
-Dobra, ale jak jeszcze raz powiesz, że ci z nim wyjdzie, albo coś, to wtedy mnie popamiętasz.
Wyplułam na nią język.
 - Tak szczerze to ja nigdy go nie widziałam. – powiedziała.
- To wpisz  „Tom Parker”.
Po chwili Angelika odezwała się. 
- Nie no…  Jakie przystojniaczki…
- Noo.
- A jak tam rodzice?
- Ujdzie.
- A na zakupach już byłaś?
- No.
- To dzisiaj pójdziesz jeszcze raz.
- Po co, do cholery?
-Po pamiątkę.
- Spoko, ale kiedy indziej.
- Nie, teraz zapieprzasz.
- E no, co ty?
- Tak. Zapomnisz tak jak o tym, że miałaś zadzwonić wczoraj i co?
- Dobra, niech ci będzie milordzie.
-I o to chodzi. Pa pierdoło. Do usłyszenia.
- Papa. – pomachałam jej do ekranu.
Z uśmiechem na twarzy skończyłyśmy naszą rozmowę.
- O jery! Babie się zachciało pamiątki, to teraz musze iść, nie. – powiedziałam głośno.
Pokusiło mnie, żeby zaproponować Tomowi mały wypadzik na miasto.
- Elo!
- Hej.
-Masz może dzisiaj czas? Lub macie?
- Ja mam, nie wiem jak reszta, a co chciałaś kochana?
- Wypadzik na miasto…? Musze kupić kuzynce… pamiątkę.
- Hehe. Okej. Zaraz spytam się reszty. Poczekaj chwile.
- Okej.
Za 10, góra 15 sekund dostałam odpowiedź.
- Chętnie się przejdą. Siva zabierze jeszcze Naresshę, bo jest u nas.
- Okej, nie ma sprawy.
- O której?
- Jak wam pasuje.
- O 12.00?
- Okej. To wpadnę do was.
- Przyjdę po ciebie.
- Przecież nie trzeba, sama dojdę.
- Zobaczymy. Pa.
- Pa.
Wskoczyłam w ciuszki, bo ciągle łaziłam w pidżamie – jeansy, biały T-shirt z napisem „MAKE EVERY DAY HAPPY”, pomarańczowa  bluza z Adidasa i czarne trampki. Miałam jeszcze sporo czasu, więc weszłam na laptopa. Wydrukowałam parę zdjęć z ostatnich dni, żeby dać je chłopcom.
Usłyszałam dzwonek do mieszkania. Poszłam otworzyć.
- Thomas? – zdziwiłam się.- Nudziło ci się w chałupie?
- Nie masz zegarka? Już jest po 12.00.…
- Ojej. – spojrzałam na swój zegarek i zakryłam twarz rękami. – Przepraszam.
- Teraz tylko wystarczy, że szybko się przygotujesz. – zaśmiał się.
- Okej. Minutkę. 

_______________________________________
Wiecie, że teraz mnie strasznie zagmatwałyście... xD
Ale i tak postawię chyba na swoim i będzie trochę o tym, trochę o tym, a pod koniec opowiadania lub wcześniej wszystko sie wyjaśni z kim jest bohaterka. :D 
Dziękuje serdecznie za komentarze :) 
 

piątek, 24 sierpnia 2012

Rozdział 7


Dochodziła 20.00. Dzisiaj chciałam być wcześniej w domu, więc zaczęłam się żegnać.
- Odprowadzę cię. – zaproponował Nathan.
- Nie trzeba, ja to zrobię. – powiedział Tom.
*
 - Angelika już dzwoniła. – powiedziała mama, kiedy zobaczyła mnie.
- Dobrze, zaraz do niej zadzwonię na Skype.
- Jak tam ci dzień minął?
- Dobrze, chłopcom bardzo smakowały twoje ciasteczka i Naresshy też.
- Poznałaś już koleżankę?
- No – projektantkę butów.
- Co?! - zakrztusiła się mama.
- No tak. – uśmiechnęłam się.
- Gdzie ty, tych sławnych ludzi poznajesz?
- Widzisz jakie znajomości można nawiązać przez koncert.
- A jak ona się nazywa?
- Naressha McCaffrey.
-Chyba nie znam. – uśmiechnęła się.
Poszłam do pokoju, rozpakowałam torbę i…
- O nie! Gdzie moje dziecko? Zapomniałam o nim! (oczywiście, że chodzi o lustrzankę ;p )
Wtedy mama zawołała mnie.
- Ktoś to ciebie!
- O, to na pewno Tom z lustrzanką. – powiedziałam do siebie.
Szybko wybiegłam z pokoju. Zamurowało mnie. Nathan. Stał. W mieszkaniu. Na szczęście z lustrzanką w ręku, ale mniejsza o to. Jak on się tu znalazł?! Tom go przysłał?
- Hej.
- Elo.
- Zostawiłaś coś. – podał mi lustrzankę do rąk.
-Dziękuje ci. Może wejdziesz? – pospieszyłam z pytaniem, żeby go zatrzymać.
- Chętnie. – uśmiechnął się.
Jest!, krzyczałam w myślach.
Poprowadziłam go do pokoju.
- Muszę zadać ci pytanie?
- Tak?
- Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam? Tom ci powiedział?
- Yy… nie.
- Czyli?
-Śledziłem was, to znaczy szedłem za wami.
-Aha… A skąd masz lustrzankę?
- Jak wyszłaś z Tomem, zobaczyłem na stole leżący aparat, pomyślałem że zostawiłaś, więc szybko poszedłem za wami, ale nie chciałem, żeby Tom mnie powrotem zobaczył, więc schowałem się  no i tak dotarłem do ciebie.
- Ciekawe… Czyli Tom nie wie, że tu jesteś…
- No nie. – powiedział.- Fajne zdjęcia.
- Ey! Kto ci kazał.
- Dobra, przepraszam.
- No dobra, już zobaczyłeś, trudno, ale ani słowa chłopakom.
- Spoko, ale raczej chodziło mi o twoje.
- E tam… nie postarałam się.
-Akurat.
- No tak.
- Słyszałam, że bałeś się mnie…
- Oj nie ciebie, fotografa. – zawstydził się.
- Ja nim jestem.
- Oj tam oj tam.- zawstydził się.- Masz dużo talentów. – zmienił temat.
- Na przykład?
- Fotograf, piosenkarz.
- Piosenkarz?! He, ciekawe jakim cudem.
- Tak, bosko śpiewałaś.
- Yhymm… na pewno. Ty robisz to o wiele lepiej.
- Nie mogłem się na ciebie napatrzeć… jesteś tak… interesująco piękna.
- Naprawdę? – na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
- Opowiedz mi coś więcej o sobie. Proszę.
Gadaliśmy i gadaliśmy, przez niego olałam kuzynkę, ale co mi tam. Mogłam zadzwonić do niej jutro. Jest taki piękny. A jednak, moje marzenie się spełniło. Byłam z nim sam na sam, śmialiśmy się. Miły, uprzejmy. Dwoma słowami – dla mnie. Kocha muzykę, ja też. Zakochałam się. Od pierwszego dnia, chwili, spojrzenia, wejrzenia. I to wszystko dzięki Tomowi, gdybym go nie spotkała, nigdy bym nie poznała Nathana.
Ale zaraz, zaraz. Przecież nie mogę… On pewnie nic do mnie nie czuje. A z resztą nawet jakby, to on jest sławny, ma mnóstwo fanek, ładniejszych ode mnie, które pragną wyjść za niego za mąż. No na bank!  No a tak nie jest? Nie, nie mogę, ale już za późno. Długo będę szukać kogoś, kto będzie taki jak on…
- Uups… już późno. – powiedział Nate. Była godzina coś przed 24.00.
- E no szkoda.
-Nie powiesz nic Tomowi? Może się wkurzyć…
- Jasne, że nie.
- To do zobaczenia.
- Pa. – odprowadziłam go do drzwi. 

______________________________________

Kika. Przecież wszystko może się zmienić :P To dopiero początek ;) 
Dziękuje za komentarze ;* 

piątek, 17 sierpnia 2012

Rozdział 6


Nie mogłam się już doczekać kiedy Tom, po mnie wpadnie. Mimo, że znałam już drogę do The WANTED, pomyślałam, że nie będę się im narzucać. Założyłam beżowe rurki,  seledynowy T-shirt z kotkiem, bluzę z koncertu i zielone trampki. Usiadłam przed laptopem, żeby wrzucić, do jego pamięci wczorajsze zdjęcia, które zrobiłam razem z Naresshą. Żaden z chłopaków nic nie wiedział o naszym podstępie, bo bawiłyśmy się w ukrytą kamerę, a że chłopcy wygłupiali się, nic nie zauważyli.
Świetnie się bawiąc, usłyszałam dzwonek do drzwi. Po chwili do pokoju wszedł Tom.
- Hej Alex!  - posłał mi swój piękny uśmiech.
- Elo! – przywitałam się.
- Co ci dzisiaj tak wesoło?
Szybko zamknęłam laptopa.  – Nie nic. – nadal się śmiałam.
- Brudny jestem?
- Nie.
-To co ci jest?
- Koleżanka mi coś pokazała. – skłamałam.
- A rozumiem, nie będę w to wnikał. – uśmiechnął się. – Wiesz, że Nathan bał się być z tobą sam na sam?
- Nie, ale przecież nigdy go jeszcze nie widziałam. – uśmiechnęłam się. – Ale wytłumacz mi, czemu on się mnie tak boi?
- Myśli, że fotograf jest gejem i ja też. – zaśmiał się.
- Ah tak. No na to wychodzi, bo na dziewczyny nie lecę. – zażartowałam.
- Racja. – uśmiechnął się Tom. – To idziemy?
- Już, już tylko wezmę lustrzankę. – mrugnęłam okiem.
- Okej.

*

- Elo!  - przywitałam się, wchodząc do domu chłopców.
- Cześć! – wszyscy pojawili się natychmiast w korytarzu i przywitali się ze mną.
- Nathan! Złaś! Fotograf do ciebie! – zawołał go Max.
Minęło kilka minut zanim się zdecydował.
Wtedy zobaczyłam schodzącego z piętra, nieziemsko przystojnego młodego chłopaka.
- O ja perdżele. – rozmarzyłam się na głos, na szczęście powiedziałam po Polsku.
- Mówiłaś coś? – zapytał Thomas.
- Nie nie. – byłam po prostu jak zahipnotyzowana.
- No i co? – zapytał Nathana Siva. – „Taki” straszny?
- Nathan to jest Alex. Alex to jest Nathan „boi duda”.
- Ey! – szepnął chłopak to kolegi.
- Hej. – przywitałam się i uściskaliśmy sobie dłonie.
Jakie miał gładkie dłonie! Patrzył na mnie, jakby był zdziwiony. Pewnie dlatego, że okazało się, iż jestem dziewczyną, pomyślałam, patrząc na nowopoznanego chłopaka, a na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Spoglądałam co chwila, na jego piękne, niebiesko-zielone oczy. Zatopiłam się w oceanie, w którym pływają rekiny. Tak, właśnie tak. Tak bardzo pragnęłam dowiedzieć się, czegoś więcej o nim, teraz chciałam aby spełnił mi się pomysł Toma, żeby „zostać z nim, sam na sam”. Oj tak.
- Wejdź, przecież nie będziesz tak stać. – powiedział Tom. Razem z Nathanem momentalnie ocknęliśmy się. Tom złapał mnie za rękę i poszłam za nim do salonu. Co chwila zerkałam na Nathana. Usiadłam na kanapie, wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnął się do mnie. O kurna, ten jego super-słodki, seksowny uśmiech.
- Przyjdzie dzisiaj Naressha? – zapytałam Sivę, żeby tak się na Nathana nie gapić.
- Mogę do niej zadzwonić. – zaproponował.
- Robimy zdjęcia?- zadał pytanie Jay.
- Tak ci się śpieszy? – zdziwił się Max. – Usiądź na dupie i siedź.

*

- Hej Naressha! – zawołałam do dziewczyny, wchodzącej do pokoju.
- Hej! Zdjęcia już jakieś zrobiłaś?
- Nie, czekałam właśnie na ciebie. – zaczęłyśmy się śmiać.
- To fajnie.
- Z czego taka radość? – zapytał Siva, obejmując swoją dziewczynę w pasie i całując ją.  
- Nie ważne. – uśmiechnęła się do mnie, a później do Sivy.
- Rozumiem.
-Co robimy? – spytał Jay.
- Ja muszę nadrobić tą sesje nie? – powiedział Nathan.
- Coś ty, niepotrzebnie, razem będzie nam raźniej. – dodał Tom.
- A może po prostu zagramy w coś, albo pośpiewamy? Karaoke?  – zaproponowała Naressha i posłała mi porozumiewający uśmiech.
- Dobry pomysł, zdjęcia poczekają. – uśmiechnął się Tom.
- No.
-To wy zróbcie miejsce do występów, a my zrobimy coś do jedzenia.
Poszłyśmy do kuchni, a chłopacy zaczęli krzątać się po saloniku. Lekko wychyliłam się zza futryny, tak, żeby móc napstrykać im trochę zdjęć – niespodziewane wychodzą najlepiej.
- Jak ci idzie?
- Jak na razie mnie nie widzą. -  uśmiechnęłam się. – A tobie?
- Nie mam pojęcia co przygotować, czy jakieś ciasteczka…
- Weź moją torebkę. – przerwałam jej. – Tam są ciastka, które wczoraj upiekła mama, żeby się podlizać.
- Zawsze nosisz ciastka w torbie?
- Nie. Dała mi, żebym nie przyszła z pustymi rękami.
- Ymm… wyglądają apetycznie.
-Musimy tu trochę posiedzieć, żeby było, że same upiekłyśmy, ale i tak to się nie uda, bo będę zimne.
- Pss. Ważne, że będzie coś do jedzenia.  
Zabrałam się do dalszej „sesji z ukrytej kamery”.
Posiedziałyśmy sobie w kuchni jeszcze pół godziny, a potem dołączyłyśmy do chłopaków.
- Jakie wy szybkie jesteście! – zdziwili się. Uśmiechnęłyśmy się do siebie.
-Częstujcie się. – dodałam, trzymając tacę na rękach. Chłopacy kolejno podchodzili, na końcu Nath. Przystanął na chwilę i uśmiechnął się do mnie.
- Na pewno będą mi smakować. – powiedział.
- Mam taką nadzieje. – odpowiedziałam.
Zabawa zaczęła się. Na pierwszy ogień poszedł Jay.
- Wiecie co, to ja może teraz będę wam robić te zdjęcia.
- Okej. – odpowiedzieli chórem.
Trafił mu się kawałek LMFAO – I’m sexy and I know it. No no, trzeba przyznać, że nadawałby się do tego teledysku. Podskakiwał, wiercił dupą, oto właśnie chodzi. Udało mi się kilka razy ująć go w „normalnych” pozach.
Nadeszła nasza kolej, a raczej jednej z nas.
- Czy możemy iść razem? Trochę się wstydzę. Nigdy nie miałam tylu gapiów przed sobą. – prosiłam koleżankę.
- Dobrze. Ja też bym się trochę wystraszyła pierwszy raz. – uśmiechnęła się, ja też. – My idziemy razem.
- Czemu?
-Bo tak nam się podoba.
Carly Rae Jepsen - Call Me Maybe. O jery, ja miałam śpiewać przed piosenkarzami?! Nigdy w życiu!
- Może to nienajlepszy pomysł, żebym śpiewała.
- Oj no, czemu? Błagam, zrób to dla mnie… - poprosił mnie Tom z miną kota ze Shreka.
- No dobra. – przekonał mnie.
- Nie martw się. Czuj się jakbyś była sama. – szepnęła mi do ucha Naressha. – Mamy prostą piosenkę. – mrugnęła okiem.
- Postaram się.
No i zaczęłyśmy śpiewać. Z początku spoglądałam na Naresshę, ale z czasem zaczęłam się coraz bardziej wygłupiać. Dałam radę nawet spojrzeć chłopakom w oczy, czego nigdy nie mogłam przełamać np. przy rodzicach.
Bawiłam się świetnie.
-No i widzisz. Poszło ci rewelacyjnie! – podleciał do mnie Tom i oderwał mnie od ziemi.
- Dobrze mi poszło?
- Jak najbardziej! Przełamałaś się. – pochwaliła mnie dziewczyna.
- Ja cie, zaśpiewałam publicznie. – ucieszyłam się.
- Jak publicznie? Tylko przy nas.
- Moja publiczność, nigdy nie składała się z pięciu osób, ale ledwo z jednej. – uśmiechnęłam się.
- Oj tam oj tam, tylko kilka człowieków więcej. 
 _________________________________________
 No i jeszcze raz dziękuje za 9 komentarzy pod ostatnim rozdziałem. ;* 
Kocham Was! :***** ♥♥♥
Wczoraj ogólnie miałam wesoły dzień z takim jednym Waldemarem. ;p 
Rozśmieszał mnie do bólu hehe :D a już zwłaszcza przy takim jednym wydarzeniu, otóż... stał na pierwszym pietrze ( przy schodach) na taborecie, no i jak z niego schodził taborecik bęc. Poturlał się na parter. Heeh :D I to w jaki sposób... krzesło wylądowało na czterech nogach! Żadnemu mądremu się to nie udało, ale Waldek to jest chyba jakiś ewenement na skalę światową! 
Dobra, nie będę Wam już tu przynudzać, nie wiem, czy ktoś spojrzał na posta poniżej, jak nie to tu macie jeszcze raz linka do mojego nowego opowiadania - Just Love Me Forever  

Podziękowania!

Hej dziewczyny... Wiecie, że mnie już tu nie ma na tym świcie....
Boże, Boże, Boże!!!!!!!! Ponad tysiąc wyświetleń, dobrze paczą moje paczały?! I to nie tylko... 9 komentarzy pod ostatnim rozdziałem...
   Dziękuje Wam za to z całego serduszka mojego małego. :P
Aha, i jeszcze jedno -
jak komuś się chce to niech zagląda (moje nowe opowiadanie) -











 



 




 






 

wtorek, 7 sierpnia 2012

Rozdział 5


Z punktu widzenia Toma

- Nie no genialnie! – zawołałem do chłopaków.
- Jesteś z nas dumny? – zapytał Jay.
- No ba. – pocieszyłem ich. - To ja zmykam. Będę za pół, góra godzinę.
- Gdzie jedziesz?
- Idę.
- Gdzie idziesz?
- Jak przyjdę to będę.
I wyszedłem z domu. Wstąpiłem po drodze do kwiaciarni, kupić coś fotografowi, na początek naszej wspólnej pracy.


***

- Pali się! – krzyknęłam, słysząc dzwonek do drzwi. – Idę już, idę. Skierowałam się zaspana w stronę drzwi. - O kurna! Ty już! – zdziwiłam się.
- No.
- Ja jeszcze niegotowa, ani nic…
- Zaczekam. – uśmiechnął się. -  A, to dla ciebie. – podał mi piękny bukiet, żółtych róż.
- Jaki piękny. – dałam mu buziaka w policzek.  – Ale, czekaj… z jakiej to okazji??
- A tak, na początek pracy z nami, od nas wszystkich.
- Nawet wam jeszcze fotek nie pstryknęłam.
- Kit, ważne, że będziesz z nami.
- Dalej wejdź, bo przecież nie będziemy tak stać. – uśmiechnęłam się i machnęłam ręką, żeby wszedł do mieszkania. – Może coś do picia?
- Chętnie.
Nalałam mu szklankę soku.
- Zaczekasz, pójdę się przebrać i trochę ogarnąć…
- No jasne.
Poszłam do łazienki wziąć prysznic i takie tam inne pierdołki. Założyłam krótkie, jeansowe spodenki, bo nawet nie była zła pogoda, bokserkę z flagą USA , bejsbolówkę i szare trampki. Włosy upięłam w niedbały koczek.  Dwadzieścia minut i byłam gotowa.
- Już jestem gotowa. – krzyknęłam z pokoju, wkładając do torby lustrzankę i MP4 z zwiniętymi słuchawkami.
- To możemy się zbierać. Do której masz czas?
- O 22.00 będę musiała być w domu. – zaśmiałam się.
- No, to mamy mnóstwo czasu.
- Poczekaj chwilę. – wzięłam do ręki długopis i kartkę papieru i napisałam krótki liścik mamie. – Dobra, możemy już iść. – wzięłam klucze do mieszkania i wyszliśmy.

 *

- Już jestem! – krzyknął Tom.
- I tu mieszka pięciu chłopaków? – zapytałam zdziwiona.
- No.
- Jesteście genialni.
- Wiem. – uśmiechnął się chłopak.
Chwilę staliśmy w miejscu, dopóki nie podszedł do nas facet z extra łysiną na głowie. Nie przepadałam za takimi, ale ten był nawet przystojny. Zrobił dziwną minę, w stronę Toma, taką w stylu WTF.
- Max, to jest Alex. – podaliśmy sobie dłonie.
- Cześć. – powiedział.
- Hej.
- Nie stójcie tak, wejdźcie do środka, ja pójdę do kuchni coś przygotować.
- Coś ze mną nie tak? – spytałam szeptem kolegi.
- Jasne, że nie. – uśmiechnął się. – Po prostu jest zaskoczony.
- Czym?
- Że jesteś taka ładna. – uniósł lekko brwi.
- Proszę cie. Nie wmawiaj mi takich głupot.
- Co ma piernik do wiatraka?
Do salonu weszło dwóch innych gości – jeden dość wysoki,  drugi tak samo, ale do tego miał charakterystyczne loczki.
- To ten fotograf? – zdziwił się wysoki. 
- Tak. – powiedział Tom. – To jest Alex, a to Siva i Jay.
- Cześć! – podlecieli do mnie jednocześnie, nie wiedziałam komu pierwszemu mam podać rękę.
- Hej. – odpowiedziałam.
- Jesteś dziewczyną Toma? – spytał Siva, ja odwróciłam głowę w stronę Toma, a on z kolei zacisnął szczękę. Nie trudno było się domyśleć do kogo.
- Nie.
- A gdzie młody? – rozglądnął się po pokoju Tom.
- Pojechał do Gloucester.
- Czemu? Kompleksy ma?
- Się… fotografa wystraszył.
-Że niby, że to o mnie tu teraz mowa? – powiedziałam zdziwiona.
- No tak. – uśmiechnął się do mnie Tom szerokim uśmiechem, jak to miał w naturze.
- Weź usadź panią, a nie tak stoi. – powiedział do Toma Max.
- Siadaj. – wskazał na kanapę, stojącą przy oknie.
- Dziękuje. – uśmiechnęłam się. – A, tak w ogóle – dziękuje za kwiaty. – powiedziałam do wszystkich tu zgromadzonych.
- Jakie kwiaty? –  Max, z uśmiechem spojrzał na Toma. Chłopak zawstydził się i podrapał się po głowie.
- To ja przyniosę coś do jedzenia. – szybko zmienił temat.
Max z Tomem poszli do kuchni, a ja zostałam sama z Jay’em i Sivą.
- Skąd jesteś? – zapytał Jay.
- Z Polski.
- A… tam. Byliśmy.
- Wiem. – uśmiechnęłam się.
- A skąd znasz Toma? – Siva zaczął nowy temat.
- Poznaliśmy się w Polsce.
- Co za wieprz! Ups… Przepraszam. – podniósł ręce w górę Jay. -  Ale ani słowem o tobie nie wspomniał.
- Jak się wyrażasz przy damie. – szturchnął go Siva.
- Spoko, mi tam nie przeszkadza. – machnęłam ręką. – A wracając do Toma… nic wam nie powiedział?
- No nic.
- Byliście przedwczoraj razem na mieście, nie?
- No. Też nic nie powiedział?- uśmiechnęłam się.
- To znaczy tak… coś tam wspominał, ale że z chłopakiem.
- Aha…
- Że z fotografem. – dodał Jay.
- Wiecie… Jestem dziewczyną…
- Tak, tak wiemy, jak najbardziej. – uśmiechnęli się do mnie.
Trochę chciało mi się z nich śmiać. Max z Tomem wrócili już do nas.
- Ciasteczko? Herbatkę?
- Chętnie. – posłałam Maxowi przyjacielski uśmiech.
- Skąd jesteś? – zapytał następny.
- Z Polski.
 -Tak, ona wie, że tam byliśmy. – Tom wyprzedził go z odpowiedzią. Ja uśmiechnęłam się.
- No to, sesji nie możemy zrobić – zaczął Tom. – bo młody se gdzieś wyjechał.
- Znacie może jakieś studio, gdzie właśnie można zrobić parę zdjęć, tak jak w tym przypadku?
- Coś by się pewnie znalazło, ale lepiej tutaj.
- Okej jak chcecie, tylko liczcie się z tym, że nie będą takie profesjonalne – wywróciłam oczami. – więc, żeby nie było na mnie.
- Spoko, luzik.
- I tak on to wymyślił. – dodał Jay, wskazując na Toma.
Pół dnia przegadałam z chłopakami, i o sobie, i o nich. Udało mi się nawet poznać Naresshę – dziewczynę Sivy. Jest naprawdę wspaniałą osobą, szybko znalazłyśmy wspólny temat, a nawet zaprzyjaźniłyśmy się. Dziwne, że tak można, bo znamy się dopiero NIECAŁY jeden dzień.

 *

Tom odprowadził mnie.
- Podobno… jestem chłopakiem.
- Nie, wcale nie. – wypierał się Tom. – Powiedziałem tak, dlatego że są za bardzo ciekawscy.
- Aha. Rozumiem cie. – uśmiechnęłam się.
- Ty coś wspominałeś o „młodym”. Kto to?
- Nathan.
- Czemu się mnie boi?
- Bo powiedziałem, że jesteś „przystojnym fotografem”.
- Takie buty.
- Noo.

*

-Super się bawiłam. – powiedziałam mu, kiedy byliśmy już pod drzwiami. Na szczęście zdąrzyliśmy przed 22.00.
- Ja też.
- To do jutra?
- Jasne.
- Pa.
-Pa. – na pożegnanie dał mi buziaka w policzek.

Tymczasem u chłopaków

Chłopacy czekali za resztą, przygotowani na kanapie. Otóż Max, Siva i Jay chcieli podenerwować trochę Nathana. Pomyśleli, że na pewno Tom by się ucieszył.
- Ooo… już jest „boi duda”. – zaśmiał się Max.
- Niby czemu?
- Takiego bezbronnego fotografa się bać.
- Robiliśmy, co chcieliśmy. Żałuj, że cię nie było.
- E tam, nie żałuje, mama zrobiła mi pyszną kolacje. –poklepał się po brzuchu.
Chłopacy zaśmiali się.

*

- Młody już jest? – zapytał Tom wchodząc do mieszkania.
- No.- krzyknął Max.
-Powiedz, co go ominęło… - Siva machnął głową do Toma.
- Po kit. Nie było go to ma pecha. – powiedział Tom. - Nawet może lepiej, że go nie było. – mruknął do siebie. 
- No może i racja. – dodał Jay.
- Jutro za karę, że dzisiaj cię nie było będziesz sam na sam z fotografem. – zaśmiał się Max.
- Chyba śnisz?! – oburzył się Tom.
- Co?! Ja?! Nigdy w życiu! – wystraszył się Nathan. 
- Spoko tylko żartowałem. A z resztą słyszałeś go, nie chciałby. – Max zrobił złowieszczy uśmieszek.
- No i dobrze. 
__________________________________________________
Trochę przynudziłam w tym rozdziale :/ 

Mam do Was takie pytanie... Czy opłaca mi się założyć nowego bloga, będzie go ktoś czytał?? Na razie nie chcę zdradzić Wam szczegółów, ale na pewno będzie troszkę iiny niż pozostałe. ;) 
Głosować możecie na ankiecie po prawej stornie. xD