Włożyłam na siebie czerwone rurki, niebieską bejsbolówkę,
trampki Converse i full cap, a na szyi zawiesiłam słuchawki Audio Beat . Na
wypadek, gdyby mocno świeciło słońce wzięłam okulary słoneczne. Do torby
spakowałam mój skarb- lustrzankę ( uwielbiam robić zdjęcia – hobby- fotografowanie),
nie zabrakło też jednej z płyt oraz
zdjęcia Roberta M. Trzeba było przygotować się na spotkanie przecież.
Oczywiście wzięłam też jakiś notesik. Byłam już uszykowana. Wyszłam szybko z
domu. Gdy byłam już na miejscu szybko pobiegłam pod scenę, aby być jak
najbliżej. Jestem zagorzałą fanką Roberta. Nie interesowało mnie, jakie gwiazdy
wystąpią na scenie prócz niego.
Dotarłam na miejsce. Jako że byłam sama, nie przeszkadzało
mi w tym, żeby dopchać się pod scenę.
Już za dwie godziny, na scenie miał zagrać Robert M. To było
po prostu coś niesamowitego. Rodzice nigdy nie chcieli zabrać mnie na jego koncert,
więc sama w końcu postanowiłam.
Nareszcie, koncert
zaczął się. Niestety nie była to kolej DJ. Na scenie pojawiło się pięciu
chłopaków, pewnie boysband. Z pewnością nie był z Polski. Nigdy jeszcze o nim
nie słyszałam. Nawet fajne śpiewają.
Podczas gdy większość
dziewczyn ruszała się do rytmu ich piosenek, ja stałam z założonymi rękami i
czekałam na mojego idola. Nie powiem, lekko się kołysałam. Jako że miałam język
angielski w małym paluszku (moja mama uczyła tego języka, a tata pracował w
Anglii, nawet parę razy tam byłam) dobrze rozumiałam o czym śpiewają.
Po kilkunastu minutach była kolej na następnego artystę.
- Jest! – wykrzyknęłam.
- Elo! Elo! Co u was słychać? – powiedział Robert M przez
mikrofon. – Eeeooo! Eeoooo! Ooooo! Ooooo! Kochani dla was „Kiss The sky”!
- ŁUUUUUU!!!!!! – krzyczałam.
Robert podszedł do widowni, ściągnął bluzę i rzucił ją w
widownię, W MOJĄ STRONĘ!!!!
Nigdy nie zapomnę tego dnia do końca życia! To było coś
pięknego. MAM BLUZĘ ROBERTA M!!!! -krzyczałam w myślach.
Niestety piękne chwile odchodzą za szybko. DJ musiał kiedyś
zejść ze sceny. Zrobiło mi się bardzo smutno. Nigdy nie byłam aniołkiem, czy
coś w tym stylu. Postanowiłam więc wycofać się z ogromnego tłumu i dostać się
„za scenę”. Byłam pewna, że zobaczę się z idolem twarzą w twarz.
Szłam w korytarzu, gdzie były namioty do poszczególnych
gwiazd. Jak na złość, nie mogłam znaleźć „miejscówki” Roberta. Wtedy zobaczyłam
jakiegoś chłopaka, idącego w przeciwnym kierunku.
- Przepraszam! – krzyknęłam nie za głośno. Chłopak odwrócił
się i zrobił dziwną minę.
- Nie umiem mówić po Polsku. – odpowiedział po angielsku.
Szybko przerzuciłam się na ten sam język.
- Wiesz może gdzie znajduje się Robert M? – wyjąkałam z
motylkami w brzuchu.
-Nie, nie wiem ale mogę ci pomóc. – wydawało mi się, że już
gdzieś widziałam tego gościa.
- Na Prawdę? – spytałam zaskoczona.
- Tak.
- Dziękuje. Życie mi ratujesz. Tylko jakby co, nie mam na
siebie alibi… - bąknęłam.
- O to się nie martw. Chodź, może dotrzemy na miejsce. –
uśmiechnął się do mnie, wskazał dłonią i poprowadził mnie do przodu.
- Jesteś piosenkarzem, czy coś w tym stylu? – spytałam
ciekawa.
- Tak. Należę do zespołu…
- Występowaliście jako pierwsi? – przypomniało mi się.
- Tak. Jak wypadliśmy?
- Szczerze mówiąc nigdy o was nie słyszałam, ale ten
pierwszy raz zrobił na mnie ogromne wrażenie…
- Dziękuje. – uśmiechnął się do mnie.
- Postaram się, gdy wrócę do domu przeglądnąć o was każdą
stronkę. – uśmiechnęłam się.
- Miło mi. Właśnie, bo się nawet nie przedstawiłem. Tom
Parker. – wyciągnął rękę ku mnie.
- Alex Nowak. – powtórzyłam jego gest.
- Jesteś rodzoną Polką?
- Nie zupełnie. – uśmiechnęłam się. - A dlaczego pytasz?
- Masz taki angielski akcent…
- Moja mama uczy angielskiego, a tata pracuje w Anglii.
- Gdzie dokładnie? Jeśli można wiedzieć.
- W Londynie…
- Byłaś tam kiedyś?
- Tak. Parę razy…
- Mogę wziąć od ciebie numer telefonu? W razie gdybyś
przyjechała do Anglii.
- To mieszkasz w Londynie?
- No tak. – uśmiechnął się. - To dostane numer?
- Tak jasne. – uśmiechnęłam się.
Wymieniliśmy się numerami i poszliśmy dalej.
- Będzie cie jeszcze można spotkać? – spytał niepewnym
głosem.
- Może, a co?
- A będę mógł się z tobą spotkać?
- Że ze mną?! – zdziwiłam się tym pytaniem.
- Tak, z tobą, bo nikogo innego tu nie widzę. – zaśmiał się.
- Skoro chcesz…
- To będziesz się gdzieś tu kręciła?
- Postaram się.
- Okej.
- No dobra. – uśmiechnęłam się. – To już chyba tu. – podskoczyłam
z radości.
- Szkoda. – chłopak zrobił krzywą minę. – A tak przy okazji: fajna bluza.
- Tak wiem. – uśmiechnęłam się. - Jego. – wskazałam palcem tabliczkę z napisem „Robert M”.
- To do zobaczenia.
- No. Pa. Do jutra. – uśmiechnęłam się i pokiwałam ręką na
pożegnanie. Piosenkarz odpowiedział mi tym samym.
Nie no, to było na miarę moich marzeń! Zza drzwi wychylił
się Robert M.
- Elo! – przywitał się.
- Elo, elo! – odpowiedziałam mu. Widział że jest coś ze mną
nie tak.
- Ooo… widzę że masz moja bluzę. –uśmiechnął się. – Mam czaić, że jesteś moją fanką,
chyba…
- No jasne! – prawie, że krzyknęłam na całe gardło. – Mogę
prosić o autograf i parę zdjęć?
- Spoko. – i zaczęło się podpisywanie płyt i mała sesja
zdjęciowa.
- Nie no dziękuje ci!! – ucieszyłam się.
- Nie masz za co. – zaśmiał się. – To ja co dziękuje, że mam
taką WIELKĄ FANKĘ.
Uśmiechnęłam się.
- Niestety muszę już spadać… obowiązki wzywają.
- Spoko. I tak to dla mnie szczęśliwy dzień. – uśmiechnęłam
się. Robert jeszcze raz zrobił ze mną przyjacielski uścisk.
- To do zobaczenia. – zażartował, a może i nie.
- Na razie! I jeszcze raz dziękuje!
- Nie ma za co.
I tak dobiegło końca moje spotkanie z idolem.
______________________________________________________________________________
I jak?? Podoba się 1 rozdział?? Mam pisać dalej???
Sory, że znowu o Robercie coś wspomniałam, ale mam na jego punkcie totalnego fioła ;p